poniedziałek, 12 stycznia 2015

PIERWSZA KRUCJATA: NOWE SPOJRZENIE – Thomas Asbridge


Każdy, kto podejmuje trud napisania książki o krucjatach, musi zmierzyć się z legendą trzytomowego dzieła Stevena Runcimana, pt.: „Dzieje wypraw krzyżowych”, praojca i pramatki wszelkich publikacji książkowych, tekstów publicystycznych i artykułów prasowych dotyczących krucjat, jakie ukazały się na przestrzeni ostatniego półwiecza.
Jeśli zaś w podtytule książki o krucjatach pojawia się dopisek „nowe spojrzenie” oczekujemy, że wyjdzie ona poza kilka dodatkowych cytatów, anegdot czy mało istotnych faktów z życia uczestników wypraw. Niestety, w książce „Pierwsza krucjata – Nowe spojrzenie” Asbridge'a nie dostajemy niczego więcej.

Podtytułowe „nowe spojrzenie” ogranicza się do przeniesienia akcentów z jednych znanych nam wydarzeń na inne oraz ukazania w szerszej perspektywie pewnych wątków, przy jednoczesnej lapidarności w prezentowaniu innych. Nie może być inaczej, skoro obie pozycje zajmują mniej więcej taką samą objętość i w zdecydowanej większości dotyczą tych samych faktów zaczerpniętych z tych samych źródeł (pierwsza wyprawa zajmuje cały pierwszy tom dzieła Runcimana). Asbridge tylko kilkakrotnie wprost odnosi się do dzieła swego wielkiego poprzednika, częściej używając ostrożnych stwierdzeń typu: „dotąd sądzono”, „błędnie uważano”, „mylnie zakładano” , itd.

Już na samym początku swych dzieł, gdzie obaj badacze rysują genezę konfliktu i starają się ukazać go w odpowiednich kontekstach, dostrzegamy zasadniczą różnice. O ile Runciman dokładnie odmalowuje sytuację na Wschodzie, o tyle Asbridge skupia swą uwagę na Zachodzie. O ile pierwszy podaje nam skróconą, ale kompletną historię Lewantu, Ziemi Świętej i Bizancjum, o tyle drugi poszerza naszą wiedzę na temat sytuacji duchowieństwa i rycerstwa średniowiecznej Europy przed soborem w Clermont i bezpośrednio po nim. Asbridge rozwija tu i szczególnie akcentuje zaangażowania papiestwa w krucjaty, jako starannie zaplanowanego przed wielu laty i konsekwentnie realizowanego przez Urbana II, planu wzmocnienia pozycji słabego wówczas papiestwa, przez zaangażowanie się w świętą wojnę. Według Asbridge'a idea krucjat narodziła się jeszcze przed pontyfikat Urbana II, za panowania jego poprzednika papieża Grzegorz VII, a później była realizowana przy współudziale świeckich sojuszników, tak zwanych fideles beati Petri.

Kolejna wyraźna różnica zaznacza się podczas poszukiwań i prób zrozumienia motywacji, które popchnęły nieprawdopodobne masy ludu i rycerstwa do pierwszej krucjaty. Asbridge nie dodaje nic, czego byśmy w tym temacie do tej pory nie wiedzieli, ale kładzi szczególnie mocny nacisk na duchowe motywy uczestników krucjat, na ich głęboką chęć oczyszczenia się z grzechów i potrzebę odbycia pokuty. Odrzuca też przekonanie wcześniejszych badaczy, w tym Runcimana, że głównym motywem, szczególnie młodego niezamożnego rycerstwa, była chęć wzbogacenia się i zdobycia dominiów.

Następnie mamy całą długą listę drobnych, różnych dla obu autorów interpretacji mało istotnych z punktu widzenia powodzenia całej wyprawy wydarzeń. Skupmy się na kilku najciekawszych.

I tak, Asbridge wysuwa śmiałą tezę, że podczas obozowania Boemunda z Tarentu i innych krzyżowców pod murami Konstantynopola, knuł on spisek w celu obalenia Aleksego I Komnena, na co zdaje się, nie ma wystarczających dowodów. Później odmiennie interpretuje rajd Baldwina z Boulogne i Tankreda z Hauteville przez Cylicję. Asbridge uważa ten rajd za zaplanowaną przez krzyżowców akcję militarną, mającą zabezpieczyć szlaki aprowizacyjne z Cylicji i Bizancjum oraz oczyścić je z Turków, zaś podbicia i złupienia miast na szlaku wyprawy dokonano, według niego, przy okazji. Natomiast według Runciman było dokładnie na odwrót: była to w głównej mierze wyprawa łupieżcza biedniejszych rycerzy, a jej cel militarny był kwestią drugorzędną.
Bez względu na motywacje, obydwa cele i tak zostały osiągnięte.

Podobnie rzecz miała się ze Świętą Włócznią. Obaj badacze podają identyczne okoliczności jej odnalezienia i są zgodni co do tego, że miała istotny wpływ na postępowanie i morale krzyżowców zarówno podczas oblężenia Antiochii przez wojska Kurbughi, jak i oblężenia oraz zdobycia Ma'arrat-an-Numan przez wojska krzyżowców. Obaj badacze zgodnie przyznają, że wpływała też znacząco na pozycje Rajmunda z Tuluzy, który od samego początku był oddanym orędownikiem jej kultu.
I tu kończy się zgoda.
Runciman uważał, że Boeumond przy pomocy łapówek i swoich popleczników od samego początku konsekwentnie podważał autentyczność relikwii, by w ten sposób zdeprecjonować jej kult i osłabić pozycję Rajmunda. Między wierszami pojawiają się też sugestie, że i Rajmund nie siedział z założonymi rękami. Po śmierci Ademara z Monteil, wpływowego przeciwnika kultu włóczni, tak pokierował widzeniami Piotra Bartłomieja, że ugruntowały one ten kult jeszcze bardziej, co z kolei wzmocniło autorytet krzyżowca i uczyniły z niego nieformalnego przywódcę krucjaty.
Asbridge jest natomiast przekonany, że pozycja Rajmunda osłabła dopiero podczas bezsensownego i zakończonego porażką oblężenia Arki. Zapoczątkowany tam upadek Prowansalczyka dokonał się pod murami Jerozolimy, gdy jego rola w zdobyciu miasta okazała się marginalna. W międzyczasie krzyżowcy wierni Gotfrydowi z Bouillon zastąpili kult Świętej Włóczni kultem, znalezionego w niejasnych okolicznościach, Świętego Krzyża.

Badacze różnią się też w ocenie motywacji, jakie kierowały Tankredem, kiedy opuścił Antiochię i dołączył do wyprawy. Według Asbridge'a była to samodzielna decyzja krzyżowca, mająca na celu uwolnienie się spod wpływów swojego potężnego kuzyn Bouemunda. Jednakże dalsze postępowanie Tankreda, głównie wsparcie udzielone Gotfrydowi i zajęcie przez niego we własnym imieniu Betlejem, zdają się potwierdzać tezę Runcimana uważającego, że został on przez Bouemunda oddelegowany, by mieć oko na krucjatę i Rajmunda, swego największego wroga wśród krzyżowców.

Także wybór władcy Jerozolimy obaj autorzy pokazują inaczej. Według Runcimana był to czyn spontaniczny i nieco romantyczny. Nic nie było z góry ustalone i wybór Gotfryda nastąpił w wyniku dyplomatycznej wpadki Rajmunda. Otóż, aby wywołać wśród krzyżowców wrażenie osoby skromnej i nierządnej zaszczytów, Rajmund nieco teatralnie odrzucił zaproponowane mu pierwotnie zwierzchnictwo nad Jerozolimą. Jakież musiało być jego zdumienie, kiedy okazało się, że rycerze zamiast usilnie nakłaniać go do przyjęcia korony, od razu zwrócili się o to z tą prośbą do Gotfryda, a ten z miejsca przyjął władzę. Postawił tylko jeden formalny warunek: nie chciał tytułu króla (gdyż królem Jerozolimy był Jezus Chrystus), ale tytuł Obrońcy Grobu Świętego.
Asbridge widzi to zupełnie inaczej. Uważa, że decyzja zapadła dużo wcześniej, tuż po zdobyciu Jerozolimy przez krzyżowców, w której najważniejszą rolę odegrał Gotfryd. Kler jednak uparcie odrzucał pomysł, aby królem Jerozolimy została osoba świecka. Zawarto więc kompromis, w wyniku którego Gotfryd przyjął tytuł Obrońcy Grobu Świętego, implikujący jego podległą pozycję względem Kościoła. Rajmund nie liczył się w tej rozgrywce wcale. Opuszczony przez wszystkich, skompromitowany patronatem nad zdyskredytowaną włócznią, został całkowicie zmarginalizowany i niebawem opuścił Jerozolimę.

Asbridge dodaje kilka nieznanych mi ciekawostek z życia codziennego uczestników krucjat, a także trochę dodatkowych faktów dotyczących oblężenia Antiochii, Ma'arrat i Jerozolimy. Mimo to nie sądzę, aby czytelnikowi znającemu "Dzieje wypraw krzyżowych" Runcimana, a nie specjalizującemu się w historii, jego książka powiększyła znacząco wiedzę o krucjacie bądź zmieniła w sposób istotny spojrzenie ta ten nieprawdopodobny fenomen.

Podobnie jak dzieło Runcimana książka Asbridgea ma charakter popularnonaukowy. Jeśli ktoś czytał jedną, spokojnie może sobie darować drugą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz