Każdy, kto podejmuje trud napisania
książki o krucjatach, musi zmierzyć się z legendą trzytomowego
dzieła Stevena Runcimana, pt.: „Dzieje wypraw krzyżowych”,
praojca i pramatki wszelkich publikacji książkowych, tekstów
publicystycznych i artykułów prasowych dotyczących krucjat, jakie
ukazały się na przestrzeni ostatniego półwiecza.
Jeśli zaś w podtytule książki o
krucjatach pojawia się dopisek „nowe spojrzenie” oczekujemy, że
wyjdzie ona poza kilka dodatkowych cytatów, anegdot czy mało
istotnych faktów z życia uczestników wypraw. Niestety, w książce
„Pierwsza krucjata – Nowe spojrzenie” Asbridge'a nie dostajemy
niczego więcej.
Podtytułowe „nowe spojrzenie”
ogranicza się do przeniesienia akcentów z jednych znanych nam
wydarzeń na inne oraz ukazania w szerszej perspektywie pewnych
wątków, przy jednoczesnej lapidarności w prezentowaniu innych. Nie
może być inaczej, skoro obie pozycje zajmują mniej więcej taką
samą objętość i w zdecydowanej większości dotyczą tych samych
faktów zaczerpniętych z tych samych źródeł (pierwsza wyprawa
zajmuje cały pierwszy tom dzieła Runcimana). Asbridge tylko
kilkakrotnie wprost odnosi się do dzieła swego wielkiego
poprzednika, częściej używając ostrożnych stwierdzeń typu:
„dotąd sądzono”, „błędnie uważano”, „mylnie zakładano”
, itd.
Już na samym początku swych dzieł,
gdzie obaj badacze rysują genezę konfliktu i starają się ukazać
go w odpowiednich kontekstach, dostrzegamy zasadniczą różnice. O
ile Runciman dokładnie odmalowuje sytuację na Wschodzie, o tyle
Asbridge skupia swą uwagę na Zachodzie. O ile pierwszy podaje nam
skróconą, ale kompletną historię Lewantu, Ziemi Świętej i
Bizancjum, o tyle drugi poszerza naszą wiedzę na temat sytuacji
duchowieństwa i rycerstwa średniowiecznej Europy przed soborem w
Clermont i bezpośrednio po nim. Asbridge rozwija tu i szczególnie
akcentuje zaangażowania papiestwa w krucjaty, jako starannie
zaplanowanego przed wielu laty i konsekwentnie realizowanego przez
Urbana II, planu wzmocnienia pozycji słabego wówczas papiestwa,
przez zaangażowanie się w świętą wojnę. Według Asbridge'a idea
krucjat narodziła się jeszcze przed pontyfikat Urbana II, za
panowania jego poprzednika papieża Grzegorz VII, a później była
realizowana przy współudziale świeckich sojuszników, tak zwanych
fideles beati Petri.
Kolejna wyraźna różnica zaznacza się
podczas poszukiwań i prób zrozumienia motywacji, które popchnęły
nieprawdopodobne masy ludu i rycerstwa do pierwszej krucjaty.
Asbridge nie dodaje nic, czego byśmy w tym temacie do tej pory nie
wiedzieli, ale kładzi szczególnie mocny nacisk na duchowe motywy
uczestników krucjat, na ich głęboką chęć oczyszczenia się z
grzechów i potrzebę odbycia pokuty. Odrzuca też przekonanie
wcześniejszych badaczy, w tym Runcimana, że głównym motywem,
szczególnie młodego niezamożnego rycerstwa, była chęć
wzbogacenia się i zdobycia dominiów.
Następnie mamy całą długą listę
drobnych, różnych dla obu autorów interpretacji mało istotnych z
punktu widzenia powodzenia całej wyprawy wydarzeń. Skupmy się na
kilku najciekawszych.
I tak, Asbridge wysuwa śmiałą tezę,
że podczas obozowania Boemunda z Tarentu i innych krzyżowców pod
murami Konstantynopola, knuł on spisek w celu obalenia Aleksego I
Komnena, na co zdaje się, nie ma wystarczających dowodów. Później
odmiennie interpretuje rajd Baldwina z Boulogne i Tankreda z
Hauteville przez Cylicję. Asbridge uważa ten rajd za zaplanowaną
przez krzyżowców akcję militarną, mającą zabezpieczyć szlaki
aprowizacyjne z Cylicji i Bizancjum oraz oczyścić je z Turków, zaś
podbicia i złupienia miast na szlaku wyprawy dokonano, według
niego, przy okazji. Natomiast według Runciman było dokładnie na
odwrót: była to w głównej mierze wyprawa łupieżcza
biedniejszych rycerzy, a jej cel militarny był kwestią drugorzędną.
Bez względu na motywacje, obydwa cele
i tak zostały osiągnięte.
Podobnie rzecz miała się ze Świętą
Włócznią. Obaj badacze podają identyczne okoliczności jej
odnalezienia i są zgodni co do tego, że miała istotny wpływ na
postępowanie i morale krzyżowców zarówno podczas oblężenia
Antiochii przez wojska Kurbughi, jak i oblężenia oraz zdobycia
Ma'arrat-an-Numan przez wojska krzyżowców. Obaj badacze zgodnie
przyznają, że wpływała też znacząco na pozycje Rajmunda z
Tuluzy, który od samego początku był oddanym orędownikiem jej
kultu.
I tu kończy się zgoda.
Runciman uważał, że Boeumond przy
pomocy łapówek i swoich popleczników od samego początku
konsekwentnie podważał autentyczność relikwii, by w ten sposób
zdeprecjonować jej kult i osłabić pozycję Rajmunda. Między
wierszami pojawiają się też sugestie, że i Rajmund nie siedział
z założonymi rękami. Po śmierci Ademara z Monteil, wpływowego
przeciwnika kultu włóczni, tak pokierował widzeniami Piotra
Bartłomieja, że ugruntowały one ten kult jeszcze bardziej, co z
kolei wzmocniło autorytet krzyżowca i uczyniły z niego
nieformalnego przywódcę krucjaty.
Asbridge jest natomiast przekonany, że
pozycja Rajmunda osłabła dopiero podczas bezsensownego i
zakończonego porażką oblężenia Arki. Zapoczątkowany tam upadek
Prowansalczyka dokonał się pod murami Jerozolimy, gdy jego rola w
zdobyciu miasta okazała się marginalna. W międzyczasie krzyżowcy
wierni Gotfrydowi z Bouillon zastąpili kult Świętej Włóczni
kultem, znalezionego w niejasnych okolicznościach, Świętego
Krzyża.
Badacze różnią się też w ocenie
motywacji, jakie kierowały Tankredem, kiedy opuścił Antiochię i
dołączył do wyprawy. Według Asbridge'a była to samodzielna
decyzja krzyżowca, mająca na celu uwolnienie się spod wpływów
swojego potężnego kuzyn Bouemunda. Jednakże dalsze postępowanie
Tankreda, głównie wsparcie udzielone Gotfrydowi i zajęcie przez
niego we własnym imieniu Betlejem, zdają się potwierdzać tezę
Runcimana uważającego, że został on przez Bouemunda oddelegowany,
by mieć oko na krucjatę i Rajmunda, swego największego wroga wśród
krzyżowców.
Także wybór władcy Jerozolimy obaj
autorzy pokazują inaczej. Według Runcimana był to czyn
spontaniczny i nieco romantyczny. Nic nie było z góry ustalone i
wybór Gotfryda nastąpił w wyniku dyplomatycznej wpadki Rajmunda.
Otóż, aby wywołać wśród krzyżowców wrażenie osoby skromnej i
nierządnej zaszczytów, Rajmund nieco teatralnie odrzucił
zaproponowane mu pierwotnie zwierzchnictwo nad Jerozolimą. Jakież
musiało być jego zdumienie, kiedy okazało się, że rycerze
zamiast usilnie nakłaniać go do przyjęcia korony, od razu zwrócili
się o to z tą prośbą do Gotfryda, a ten z miejsca przyjął
władzę. Postawił tylko jeden formalny warunek: nie chciał tytułu
króla (gdyż królem Jerozolimy był Jezus Chrystus), ale tytuł
Obrońcy Grobu Świętego.
Asbridge widzi to zupełnie inaczej.
Uważa, że decyzja zapadła dużo wcześniej, tuż po zdobyciu
Jerozolimy przez krzyżowców, w której najważniejszą rolę
odegrał Gotfryd. Kler jednak uparcie odrzucał pomysł, aby królem
Jerozolimy została osoba świecka. Zawarto więc kompromis, w wyniku
którego Gotfryd przyjął tytuł Obrońcy Grobu Świętego,
implikujący jego podległą pozycję względem Kościoła. Rajmund
nie liczył się w tej rozgrywce wcale. Opuszczony przez wszystkich,
skompromitowany patronatem nad zdyskredytowaną włócznią, został
całkowicie zmarginalizowany i niebawem opuścił Jerozolimę.
Asbridge dodaje kilka nieznanych mi
ciekawostek z życia codziennego uczestników krucjat, a także
trochę dodatkowych faktów dotyczących oblężenia Antiochii,
Ma'arrat i Jerozolimy. Mimo to nie sądzę, aby czytelnikowi znającemu "Dzieje wypraw krzyżowych" Runcimana, a nie
specjalizującemu się w historii, jego książka powiększyła
znacząco wiedzę o krucjacie bądź zmieniła w sposób istotny
spojrzenie ta ten nieprawdopodobny fenomen.
Podobnie jak dzieło Runcimana książka
Asbridgea ma charakter popularnonaukowy. Jeśli ktoś czytał jedną,
spokojnie może sobie darować drugą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz