środa, 4 lutego 2015

MURY HEBRONU - Andrzej Stasiuk


Przemierzając przepaściste otchłanie internetu natrafiłem na forumową dyskusję, w której wykształceni (bądź kształcący się jeszcze), wrażliwi, zamożni, młodzi ludzie z dobrych domów, zasuwali grypserą z łatwością starej recydywy. Z ciekawości prześledziłem wątek i szybko natrafiłem na krynicę owej wiedzy, książkę Andrzeja Stasiuka, „Mury Hebronu”.

Fabuła powieści jest niezwykle prosta, wydaje się być wręcz kompilacją dwóch znanych utworów: łotrzykowskiej powieści o tematyce więziennej „Co jest za tym murem” Jacka Stwora i filmu „Nie zaznasz spokoju” w reżyserii Mieczysława Waśkowskiego. Świat git-ludzi, dla większości z nas egzotyczny i zupełnie nieznany, w powieści Stasiuka ożywa z niezwykłą intensywnością, dzięki zastosowaniu więziennej grypsery, jako artystycznego środka wyrazu. Ponadto autor, z właściwą sobie brawurą, wprowadza do powieści odważne wątki seksualne rozgrywające się zarówno pod więzienną celą, jak i poza nią, co wyraźnie odróżnia tę prozę od wcześniejszych rodzimych produkcji poruszających tematykę więzienną. Owa wstrzemięźliwość twórców w tym aspekcie nie wynikała bynajmniej z obyczajowej pruderii, ale była konsekwencją najpierw czujnej, komunistycznej cenzury, a później autocenzury.

Fabuła jest tu sprawą drugorzędną, gdyż stanowi tylko tło dla głębszych, antropologicznych, socjologicznych i psychologicznych rozważań. Stasiuk patrzy na otaczający nas świat, na rządzące nim zasady i obowiązujące kryteria wartości z perspektywy grypsującego recydywisty. To, co widzi, jest lustrzanym odbiciem naszej moralnej i etycznej rzeczywistości. Jest to świat wartości na opak, w którym uczciwi ludzie są frajerami, a bandyci, kurwy i złodzieje, cwaniakami. Frajer jest przydatny o tyle, o ile cwaniak może go wykorzystać i okraść. Cwaniak nie hańbi się uczciwą pracą, gdyż ta jest dla frajerów. Złodziej uczy się tych zasad od dzieciństwa, a jego uniwersytetem często bywa zakład poprawczy.
Oczywiście zdecydowana większość z nas nie ma zielonego pojęcia o swej podrzędnej roli i gardzi złodziejami. Od najwcześniejszych lat gnębi ich przy pomocy represyjnego aparatu sprawiedliwości, pomiata nimi, kiedy meneleją, a na koniec wyrzuca poza nawias społeczeństwa. Cwaniakowanie ma też swoją cenę, a jest nią więzienie. Pewne, nieuchronne, długoletnie, wpisane w przeznaczenie złodzieja. Kto nie jest na nie gotów, nie jest prawdziwym cwaniakiem.

Więzienie jest miejscem, w którym następuje zamiana ról. Trafiają do niego zarówno cwaniaki jak i frajerzy (zdarza się, że pod jedną celą siedzi morderca i małolat, który buchnął komuś rower). Dotychczasowy parasol ochronny rozpięty nad frajerami na wolności przez aparat bezpieczeństwa znika i frajer zostaje skazany na łaskę i niełasce złodziei. Jeśli ma charakter i trochę szczęścia, przetrwa. Jeśli nie, w ekstremalnych przypadkach, zcwelony i zeszmacony, stanie się wrakiem ludzkiej egzystencji.

Stasiuk wprowadza do tego świata odrobinę, niepotrzebnego moim zdaniem, patosu i heroizmu. Mimo to główne przesłanie jest czytelne: recydywiści, prawdziwi ludzie - jak o sobie mówią, nie podlegają resocjalizacji, ba, gardzą nawet tymi, którzy żałują popełnionych grzechów i obiecują sobie poprawę. Prawdziwy człowiek kradnie, napada, oszukuje, zabija, a kiedy przyjdzie pora, płaci za to więzieniem, zaś wyrok ma być adekwatny do popełnionej przez niego zbrodni (pod celą nie pyta się współwięźnia, ile lat dostał, ale z jakiego paragrafu go zamknęli). Dla niego jest to naturalna kolej rzeczy, na którą się godzi i którą akceptuje (niezwykle sugestywnie oddaje to Jean Genet w swoim słynnym eseju „Dziecko przestępca”). Jest na to przygotowywany i kiedy trafia za kraty, nie rozpacza, nie histeryzuje, tylko dostosowuje się i układa sobie życie wedle panujących pod celą zasad. Jak mogłoby być inaczej, skoro niektórzy z nich spędzają pod celą większość swojego życia? Wiezienie jest dla nich czymś więcej niż domem, którego czasem nigdy nie mieli.


Książka Stasiuka powinna być lekturą obowiązkową w starszych klasach gimnazjum lub w pierwszych klasach liceum. Nie mam złudzeń, że ktoś pod jej wpływem zmieni swoje postępowanie, ale niech może chociaż zada sobie pytanie, czy aby na pewno jest odpowiednio przygotowany na spotkanie z ludźmi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz