tag:blogger.com,1999:blog-37134658536849275232024-03-13T08:37:25.948-07:00Robert Zarębablog recenzenckiRobert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.comBlogger81125tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-74742407861467293272020-05-15T06:39:00.003-07:002020-05-15T06:39:38.211-07:00DWIE NOWE ANTOLOGIEDzień dobry,<br />
Odezwał się do mnie Piotr Gociek, który dla jednego z wydawnictw gromadzi materiały do dwóch antologii opowiadań fantastycznych. Jedna ma zawierać opowiadania fantastyczne związane z religią i duchowością - przy czym redaktor serii rozumie ten termin bardzo szeroko, druga składać się z opowiadań fantastycznych związanych z Bożym Narodzeniem, świętym Mikołajem, etc. Obydwa zbiory mają zawierać opowiadania już publikowane. Ja nie mam dostępu do tych tekstów, więc autorzy, którzy publikowali w „Magazynie Fantastyczny,”, a są zainteresowani obecnością w antologiach, proszeni są o kontakt ze mną.<br />
Kiedy redaktor dokona wyboru tekstów, a wydawca go zaakceptuje, skontaktuje się on z autorami i ustali z nimi warunki współpracy.<br />
Pozdrawiam Wszystkich Serdecznie!<br />
Robert Zaręba<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-gSM2ju7-7PM/Xr6bkgBWY7I/AAAAAAAADKA/YRH8enTKgV0TTVkD1RYrC2-xk5hF6qmzgCLcBGAsYHQ/s1600/800%2B%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="566" data-original-width="394" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-gSM2ju7-7PM/Xr6bkgBWY7I/AAAAAAAADKA/YRH8enTKgV0TTVkD1RYrC2-xk5hF6qmzgCLcBGAsYHQ/s320/800%2B%25281%2529.jpg" width="222" /></a></div>
<br />Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-84426591538716003132017-12-27T01:55:00.003-08:002017-12-27T01:55:34.214-08:00Wilq - Superbohater.„Wilq”. Bartosz Minkiewicz, Tomasz Minkiewicz.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-D6FKugY4u1w/WkNqmMEOAJI/AAAAAAAACzY/s2OXAY-3G7ETOLotGDKEKvaVofS3PcvqACLcBGAs/s1600/wilq.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="575" data-original-width="400" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-D6FKugY4u1w/WkNqmMEOAJI/AAAAAAAACzY/s2OXAY-3G7ETOLotGDKEKvaVofS3PcvqACLcBGAs/s320/wilq.jpg" width="222" /></a></div>
<br />
Wywodzi się z „Produktu” i jest szczytowym osiągnięciem polskiego komiksu początku nowego tysiąclecia. Wszystko jest w nim wyjątkowe, trochę zwariowane i trochę na opak.<br />
<br />
„Wilq” jest jednocześnie komiksem superbohaterskim i pastiszem gatunku. Bohater zajmuje się typową dla swojej roli działalnością, czyli obroną miasta przed złoczyńcami, potworami, szalonymi naukowcami i superłotrami, ale sposób w jaki to robi i metody jakich używa, różnią go zdecydowanie od klasycznych pierwowzorów.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-okXFQpu1L0Q/WkNty5K6GvI/AAAAAAAACzo/-dnt6DbizUQzbpjzhLj5t6uDSswEADc2wCLcBGAs/s1600/800.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="800" height="240" src="https://4.bp.blogspot.com/-okXFQpu1L0Q/WkNty5K6GvI/AAAAAAAACzo/-dnt6DbizUQzbpjzhLj5t6uDSswEADc2wCLcBGAs/s320/800.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Największą siłą komiksu są inteligentne scenariusze zakończone wyraźną, zazwyczaj zaskakującą puentą oraz ocierające się o absurd dialogi. Dotyczą one często spraw codziennych, wokół których toczy się życie twórców, przeczytanych lektur, głośnych filmów, telewizyjnych programów przyrodniczych i edukacyjnych, bieżących wydarzeń społecznych i politycznych. Autorzy nie silą się na głębokie analizy, ograniczają się raczej do trafnych uwag i ciętych ripost. Wszystko może stać się tematem komiksu, wątkiem przewodnim zwariowanych dialogów czy celem interwencji superbohaterów.<br />
Autorzy mają doskonały słuch językowy i wiele zabawnych fraz z życia potocznego zyskało w komiksie drugie życie, a kilka fraz z ich komiksów trafiło do słownika miłośników komiksu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-mTZ0kPrTJWQ/WkNqzFsEdmI/AAAAAAAACzc/emwOjp8W23gGZJkRo5IG8hmDefcHqxaeACLcBGAs/s1600/the_best_of_wilq_plansza.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="342" data-original-width="700" height="156" src="https://3.bp.blogspot.com/-mTZ0kPrTJWQ/WkNqzFsEdmI/AAAAAAAACzc/emwOjp8W23gGZJkRo5IG8hmDefcHqxaeACLcBGAs/s320/the_best_of_wilq_plansza.jpg" width="320" /></a></div>
Rysunki w „Wilqu”, nawiązujące do stylistyki Butenki, ale wzbogacone o fantastyczne ujęcia, niebanalne kadrowania, zaskakujące perspektywy, są jedną z najlepszych rzeczy, jakie przytrafiły się polskiemu komiksowi w ciągu ostatnich 25 lat.<br />
<br />
Lektura tego komiksu to wspaniała zabawa, ale i wymagająca przygoda intelektualna.<br />
<br />
Tekst ukazał się w czasopiśmie "Fantom" nr 4/2017Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-73213769352912747562017-12-15T01:05:00.004-08:002017-12-15T01:07:03.815-08:00Krucjaty - Bóg tak che!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-Z6zznPgZxSA/WjOQNhdkHqI/AAAAAAAACzI/xv5aF8cJYYMD1sTetH5P3EjDkKTZzTJ0ACLcBGAs/s1600/okladka-560.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="405" data-original-width="560" height="231" src="https://3.bp.blogspot.com/-Z6zznPgZxSA/WjOQNhdkHqI/AAAAAAAACzI/xv5aF8cJYYMD1sTetH5P3EjDkKTZzTJ0ACLcBGAs/s320/okladka-560.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
27 listopada 1095 roku w Clermont w środkowej Francji, papież Urban II wygłosił jedno z najważniejszych i najbardziej porywających mów w historii ludzkości. Do licznie zgromadzonego rycerstwa oraz przedstawicieli kościoła, w tym 12 arcybiskupów i 80 biskupów, skierował wezwanie do zbrojnej pielgrzymki w celu odbicia Jerozolimy z rąk muzułmanów.<br />
<br />
Odzew przeszedł najśmielsze oczekiwania. Na jego wezwanie odpowiedziało około 100 000 ochotników: arystokratów, rycerzy, mieszczan i chłopów. Ludzie porzucali swoje majątki, domy, rodziny i ruszali w niebezpieczną, liczącą 3 000 kilometrów, podróż do Ziemi Świętej. Zdecydowana większość z nich już nigdy nie miała powrócić do swoich domów i rodzin.<br />
<br />
Ich droga wiodła poprzez pustkowia Antolii, niebezpieczne górskie drogi Cylicji i rozpalone słońcem syryjskie pustynie. Krańcowo wyczerpani, dziesiątkowani przez głód, pragnienie, zimno, nieznane w ich krajach śmiertelne choroby, całymi miesiącami oblegali mury niezdobytych twierdz: Nikei, Antiochii, Ma'artu, Askalonu, Akki, Jerozolimy.<br />
<br />
Na przestrzeni wieków krucjaty interpretowano na różne sposoby: jako przejaw fanatycznej, ślepej i okrutnej religijności, którą niosły do Lewantu wygłodniałe hordy chciwych barbarzyńców, jak i ucieleśnienie rodzącej się i rozkwitającej europejskiej kultury rycerskiej oraz chrześcijańskiej solidarności, które zrodziły potrzebę odzyskania świętych miejsc chrześcijan i ich ochrony przed Saracenami.<br />
<br />
Pierwsza krucjata zapoczątkowała trwający 200 lat cykl świętych wojen przeciwko światu muzułmańskiemu, których celem było zdobycie i utrzymanie panowania nad niewielkimi, odizolowanymi od reszty świata enklawami zarządzanymi przez chrześcijan zewsząd otoczonych przez wrogich im wyznawców islamu.<br />
<br />Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-18452742940002985342017-12-13T09:03:00.001-08:002017-12-13T09:03:39.454-08:00Komiksy Tadeusza Baranowskiego.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="text-align: start;">„Skąd się bierze woda sodowa”, „Orient men”, „Antresolka profesorka Nerwosolka”, „O zmroku”, „Porady praktycznego pana”. Tadeusz Baranowski.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-ejtHpf49caM/WjFcYcR3hGI/AAAAAAAACys/izvYZ_U3R3swFtVdUC-_7pcx0hR6oifdgCLcBGAs/s1600/B1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="743" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-ejtHpf49caM/WjFcYcR3hGI/AAAAAAAACys/izvYZ_U3R3swFtVdUC-_7pcx0hR6oifdgCLcBGAs/s320/B1.jpg" width="237" /></a></div>
Komiksy Baranowskiego to jeden z najjaśniejszych i najbardziej kolorowych fragmentów rzeczywistości okresu późnego PRL-u. Przez lata zdobiły ostatnią stronę „Świata młodych”, kusząc czytelników wyrafinowaną kreską i mieszaniną intensywnych barw. Miliony Polaków dorastało wraz z nimi, kształtując swój gust i wrażliwość artystyczną.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-UJztUa4_1AI/WjFcrjRJavI/AAAAAAAACyw/K_N2T_QPx0E6YMl_SQOLq-6BIIlIrVMlgCLcBGAs/s1600/b2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="756" data-original-width="554" height="320" src="https://2.bp.blogspot.com/-UJztUa4_1AI/WjFcrjRJavI/AAAAAAAACyw/K_N2T_QPx0E6YMl_SQOLq-6BIIlIrVMlgCLcBGAs/s320/b2.jpg" width="234" /></a></div>
Komiksy Baranowskiego pełne są inteligentnego, czasem nieco absurdalnego i surrealistycznego humoru, który stał się znakiem rozpoznawczym autora. Humor ten przemawiał zarówno do młodszego jak i dojrzalszego czytelnika, choć komiksy adresowane do tego drugiego, miały znacznie poważniejszą tematykę i nieco pikantniejszy charakter.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-0ttco_lYS8M/WjFdF4yJ92I/AAAAAAAACy4/UaQzGVByxJYredPn0nOBZRhuw67Rn9kDwCLcBGAs/s1600/b3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="237" data-original-width="500" height="151" src="https://3.bp.blogspot.com/-0ttco_lYS8M/WjFdF4yJ92I/AAAAAAAACy4/UaQzGVByxJYredPn0nOBZRhuw67Rn9kDwCLcBGAs/s320/b3.jpg" width="320" /></a></div>
Kolejną cechą charakterystyczną tych komiksów są wspaniałe rysunki, czasem wypełniające całe plansze, bogate w treść i szczegóły a także zdumiewająca, baśniowa kolorystyka.<br />
Dzięki swojemu uniwersalizmowi wszystkie komiksy Baranowskiego przetrwały próbę czasu i cieszą kolejne pokolenie dzieciaków.<br />
Komiksy te to arcydzieła najwyższej, światowej klasy, nieliczne diamenty w naszej kulturowej koronie.Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-67253738917722279732017-12-08T23:07:00.002-08:002017-12-08T23:07:28.712-08:00„Sin City”. Frank Miller.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-wmRdxNG0AfY/WiuLUmwwrkI/AAAAAAAACyU/7VppEXjEmhA6DLkALZM1FiXNmhEcG2-5wCLcBGAs/s1600/235.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="345" data-original-width="235" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-wmRdxNG0AfY/WiuLUmwwrkI/AAAAAAAACyU/7VppEXjEmhA6DLkALZM1FiXNmhEcG2-5wCLcBGAs/s320/235.jpg" width="217" /></a></div>
<br />
Siedmiotomowa saga noir autorstwa Franka Millera inspiruje nie tylko komiksiarzy, ale i filmowców oraz twórców reklam. Akcja komiksu rozgrywa się w Basin City, mieście występku zamieszkałym głównie przez ludzi przegranych, autsajderów skazanych na życiową porażkę. Miastem rządzą bezwzględni politycy, gangi, seksualni dewianci, skorumpowani policjanci oraz prostytutki, które w górnym mieście stworzyły własną, wyjętą spod prawa dzielnicę, będącą areną krwawych starć szumowin wszelkiej proweniencji.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-M2qh2A90WaE/WiuLdE1s8fI/AAAAAAAACyY/V2fY4J7icCQukjFE3JiQe4JQyfPwTKlIgCLcBGAs/s1600/2934548_v0.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="408" data-original-width="690" height="189" src="https://4.bp.blogspot.com/-M2qh2A90WaE/WiuLdE1s8fI/AAAAAAAACyY/V2fY4J7icCQukjFE3JiQe4JQyfPwTKlIgCLcBGAs/s320/2934548_v0.jpg" width="320" /></a></div>
Duże wrażenie robią wyraziste, zapadające w pamięć postacie, stojące zarówno po stronie dobra jak i zła. Jedni i drudzy warci są zainteresowania i czytelnik łatwo się z nimi identyfikuje. Tym bardziej, że granica między prawością a występkiem jest tu wyjątkowo cienka i często „źli” stają po stronie dobra, a „dobrzy” staczają się w otchłań występku. Owa relatywizacja dobra i zła, tak drażniąca w innych tego typu produkcjach, tutaj nie przeszkadza. Może dlatego, że w komiksie nie ma miejsca na przebaczenie i zło zazwyczaj zostaje ukarane z okrutną skutecznością.<br />
Komiks utrzymany jest w czarno-białej stylistyce, którą czasem tylko wzbogaca dodatkowy kolor, co idealnie współgra z mroczną treścią komiksu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-8eUzC1-wiLU/WiuLktsQanI/AAAAAAAACyc/JXyTQCXgwesV58oJHCR5Z7M5WgeAgh9eQCLcBGAs/s1600/Nancy-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="567" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-8eUzC1-wiLU/WiuLktsQanI/AAAAAAAACyc/JXyTQCXgwesV58oJHCR5Z7M5WgeAgh9eQCLcBGAs/s320/Nancy-1.jpg" width="226" /></a></div>
„Sin City” to komiks czysto rozrywkowy, ale jest to rozrywka najwyższej próby. W swojej kategorii, to absolutne mistrzostwo świata.<br />
<div>
<br /></div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-54201870096403696542017-12-06T06:33:00.001-08:002017-12-06T06:33:09.963-08:00„Likwidator”. Ryszard Dąbrowski.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-t9rMdhsWGks/Wif9-R1vFtI/AAAAAAAACx0/XpwADXRBR2wqwN5TVaNK3jZK81dn9-1lgCLcBGAs/s1600/okladka-lik.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="290" data-original-width="200" src="https://1.bp.blogspot.com/-t9rMdhsWGks/Wif9-R1vFtI/AAAAAAAACx0/XpwADXRBR2wqwN5TVaNK3jZK81dn9-1lgCLcBGAs/s1600/okladka-lik.jpg" /></a></div>
<br />
Od dwudziestu pięciu lat komiks Dąbrowskiego zachwyca intensywną fabułą, inteligentnymi dialogami, satyryczną kreską, świetnymi karykaturami. Niezwykłe jest zaangażowanie autora w sprawy społeczne i polityczne, których większość rodzimych twórców komiksowych nawet nie zauważa.<br />
Jednakże, jako że obecnie jestem wydawcą tej legendarnej serii, której poszczególne albumy doczekały się tłumaczeń na język rosyjski, hiszpański i czeski, niezręcznie mi o niej pisać. Dlatego pozwolę sobie zacytować sam siebie sprzed niemal piętnastu lat, czyli z czasów, gdy z komiksami Dąbrowskiego nie miałem jeszcze nic wspólnego.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-q22WaG7PZPs/Wif_U70k82I/AAAAAAAACyA/raDIzRC9WnkcjM6GfSW2HppiqtHEhSTLgCLcBGAs/s1600/lik2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="278" data-original-width="620" height="143" src="https://4.bp.blogspot.com/-q22WaG7PZPs/Wif_U70k82I/AAAAAAAACyA/raDIzRC9WnkcjM6GfSW2HppiqtHEhSTLgCLcBGAs/s320/lik2.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<i>„Likwidator” to komiks z krwi i kości, to sama esencja komiksu. Dąbrowski, wykorzystując możliwości tego nośnego medium, przemyca do popkultury idee ważkie, buntownicze, rewolucyjne. Jak sam mówi w wywiadzie dla „Ślizgu”: „Przyznam szczerze, że moje komiksy to dywersja kulturalna. Żyjemy w czasach wojny kulturowej, dlatego trzeba wykorzystywać wszelkie środki”.</i><br />
<i>Komiks ten zmusza do refleksji, do zastanowienia się nad kondycją człowieka i cywilizacji ludzkiej, do spojrzenia w przyszłość i uświadomienia sobie otchłani, w kierunku której nieuchronnie zmierzamy. „Generalnie jest to komiks nastawiony na prowokowanie [...] nie sposób mieć poglądy takie jak Likwidator, ale mniej więcej ten odcień”.</i><br />
<i>Likwidator od przeszło dwudziestu pięciu lat walczy na froncie, który większości naszym twórcom mainstreamowym nawet nie zdążył się jeszcze przyśnić. Miałkość i nijakość współczesnej literatury głównego nurtu w zderzeniu z tym komiksem jest aż nadto widoczna.</i><br />
<i><br /></i>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-rNxhqW8TZ8Q/Wif_hsupcSI/AAAAAAAACyE/rvDiwTnp69ksYPwMnYJIPQ57AGuaSzy9wCLcBGAs/s1600/lik1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="411" data-original-width="620" height="212" src="https://4.bp.blogspot.com/-rNxhqW8TZ8Q/Wif_hsupcSI/AAAAAAAACyE/rvDiwTnp69ksYPwMnYJIPQ57AGuaSzy9wCLcBGAs/s320/lik1.jpg" width="320" /></a></div>
<i><br /></i>Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-56143628145133609522017-11-21T04:08:00.002-08:002017-11-21T04:08:12.203-08:00Trylogia Nikopola<b style="font-size: x-large;">"Targi nieśmiertelnych", "Kobieta
pułapka", "Zimny równik" - Enki Bilal.</b><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-2xg51pUhg4A/WhQW47nNm8I/AAAAAAAACwQ/uIOD6DjgV_c8dAG1nkmKAY5KghnAtEYmwCLcBGAs/s1600/hnUktkpTURBXy82NWE1YTgxZjRlMWNlZjdlNWYwOWEzYzkwOTFmMmViNy5qcGeSlQLNAmwAwsOVAgDNAljCww.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="438" height="320" src="https://2.bp.blogspot.com/-2xg51pUhg4A/WhQW47nNm8I/AAAAAAAACwQ/uIOD6DjgV_c8dAG1nkmKAY5KghnAtEYmwCLcBGAs/s320/hnUktkpTURBXy82NWE1YTgxZjRlMWNlZjdlNWYwOWEzYzkwOTFmMmViNy5qcGeSlQLNAmwAwsOVAgDNAljCww.jpg" width="233" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 200%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">Komiksowe
arcydzieło Enkiego Bilala jest nieco surrealistyczną dystopią, z
której wyłania się mroczna przyszłość naszej planety, pełna
wojen, religijnego fanatyzmu, politycznych ekstremizmów,
rozwarstwienia społecznego, eksperymentów genetycznych oraz
postępującego wyalienowania człowieka. Jest to obraz
społeczeństwa, w którym niczym w zdeformowanym zwierciadle odbija
się nasza rzeczywistość.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-vsa97cZbuKk/WhQW-3PZgRI/AAAAAAAACwU/AlaAaOuBj8IsdaD1v0WBr_WdaXSQUatkQCLcBGAs/s1600/bilal3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="290" data-original-width="600" height="154" src="https://1.bp.blogspot.com/-vsa97cZbuKk/WhQW-3PZgRI/AAAAAAAACwU/AlaAaOuBj8IsdaD1v0WBr_WdaXSQUatkQCLcBGAs/s320/bilal3.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 200%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">Bilal
z właściwą sobie wirtuozerią połączył twardą s-f z fantastyką
socjologiczną oraz mitologią, dzięki czemu uzyskał
wielowymiarowe, pulsujące życiem uniwersum. Autor osiągnął to
bez zbędnego wysiłku, popychając akcję do przodu powoli, wręcz
flegmatycznie, poszczególne sceny jak gdyby mimochodem spajając w
skomplikowany i miejscami niełatwy w odbiorze obraz całości.
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 200%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">Trafną
krytykę społeczną uzupełnia oryginalna fabuła oraz zaludniająca
komiks plejada wyraźnie zarysowanych, ciekawych zarówno od strony
psychologicznej jak i fizycznej postaci „pięknych kobiet i
brzydkich mężczyzn”.
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 200%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">Efektem
tych wielorakich, artystycznych zabiegów jest obraz ponurego,
wyziębionego i pozbawionego nadziei świata, w którym dzikie
zwierzęta mają prawa ludzkie. Ale nawet tu od czasu do czasu
odnajdujemy odrobinę surowego piękna, a bohaterowie podczas
uprawiania seksu recytują poematy Baudelaire.</span></div>
<div class="western" style="line-height: 200%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">Dzieło
Bilala olśniewa także od strony graficznej. Realistyczne, pełne
koloru i światła, pieczołowicie narysowane plansze robią
piorunujące wrażenie. Szczególnie silny efekt autor osiąga
stosując swój realizm do odrysowania zupełnie odrealnionego świata
i zasiedlających go fantastycznych postaci.
</span></div>
<br />
<div class="western" style="line-height: 200%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">Komiks
doczekał się bardzo udanej ekranizacji dokonanej przez samego
Enkina Bilala.</span></div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-176789197936363682017-11-18T03:47:00.002-08:002017-11-18T03:47:12.275-08:00Lobo - ostani Czernianin.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-HPKn-NYqSmg/WhAc76SY2-I/AAAAAAAACvY/3eWQmA2e0h848qSN-VyyXR-FOENbTQtGwCLcBGAs/s1600/545836244_1_1000x700_lobo-ostatni-czarnian-2-94-warszawa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="700" data-original-width="465" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-HPKn-NYqSmg/WhAc76SY2-I/AAAAAAAACvY/3eWQmA2e0h848qSN-VyyXR-FOENbTQtGwCLcBGAs/s320/545836244_1_1000x700_lobo-ostatni-czarnian-2-94-warszawa.jpg" width="212" /></a></div>
<br />
„Lobo”. Keith Giffen, Simon Bisley, Alan Grant.
Jest bezdyskusyjnym faktem, że zbiorową wyobraźnią przynajmniej dwóch ostatnich pokoleń zawładnęli superbohaterowie zza oceanu. Dziesiątki filmów, setki kreskówek, tysiące komiksów wygenerowały gigantyczne uniwersum, nie zawsze rządzące się prawami nauki, ale zawsze mocno oddziałujące na wyobraźnię i emocje odbiorców. W tej lekko ciepłej, mdławej, infantylnej, popkulturowej zupie trafiają się kęsy o wyraźnie pikantnym, intensywnym smaku. Takim kęsem jest seria komiksów „Lobo”.<br />
<br />
Bohater stworzony przez trio autorskie, na co dzień zajmuje się rzeczą najzupełniej dla superbohatera naturalną czyli eliminowaniem różnych podejrzanych kreatur, często za sowitym wynagrodzeniem, ale jeszcze częściej dla samej przyjemności, z potrzeby relaksu czy chęci poprawienia ogólnej higieny międzyplanetarnego uniwersum.
To, co w tym komiksie zachwyca najbardziej, to niczym nie ograniczona wyobraźnia twórców. Ich bohater przyjmuje zlecenia nie tylko na złoczyńców, ale nie waha się stanąć przeciwko osobom powszechnie szanowanym, takim jak: Batman, Hitman, Maska, a nawet Święty Mikołaj czy sam Boug. Obrazoburcze pomysły twórców sięgają jeszcze głębiej, a postacie występujące w komiksie okazują się być dalekimi od naszych uwarunkowanych kulturowo wyobrażeniach o nich, np. wielkanocny zajączek to zazdrosny o bożonarodzeniowe atrakcje przedstawiciel „wysoko postawionych osób” zlecający morderstwo Świętego Mikołaja, który z kolei okazuje się bezwzględnym tyranem wykorzystującym elfy do niewolniczej pracy.
Absurdalność sytuacji, ich zupełna niemożliwość zaistnienia, są nośnym środkiem artystycznym, który twórcy wykorzystują z premedytacją i bez żadnych ograniczeń.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-Q5qDGf_Cz3U/WhAdrvJjWmI/AAAAAAAACvk/gFqmtJZ-3W89y0xRI6Und_a6sZIPQnkeQCLcBGAs/s1600/b32de6cd40b04516a7dd7fff01e55cfd.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="371" data-original-width="638" height="186" src="https://4.bp.blogspot.com/-Q5qDGf_Cz3U/WhAdrvJjWmI/AAAAAAAACvk/gFqmtJZ-3W89y0xRI6Und_a6sZIPQnkeQCLcBGAs/s320/b32de6cd40b04516a7dd7fff01e55cfd.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
Jednak największym sukcesem tego komiksu jest niewymuszona i naturalna łatwość rozbawienia czytelnika, dzięki czemu komiks wybija się wysoko ponad przeciętność superbohaterskich produkcji. Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-12123784503089231532017-11-16T06:03:00.001-08:002017-11-16T06:05:16.884-08:00Will Eisner<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "arial" , sans-serif;"><span style="font-size: 12pt;">Autor
w swoich komiksach </span></span>„<b>Umowa
z Bogiem”, „Nowy Jork”, „Życie w obrazach”, „Sprawa
rodzinna .</b><span style="font-family: "arial" , sans-serif;"><span style="font-size: 12pt;">w sposób permanentny portretuje życie Nowego
Jorku, głównie okolic Dropsie Avenue i Manhattanu, gdzie przez
większość życia mieszkał i tworzył. Swą opowieść buduje z
małych, czasem błahych z pozoru i nieistotnych zdarzeń, które
jednak w jakiś magiczny sposób łączą się w jedno i tworzą
wielowymiarowy obraz miasta i zamieszkujących go ludzi. </span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "arial" , sans-serif;"><span style="font-size: 12pt;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-1iIm-bAmtt0/Wg2aW5K-C4I/AAAAAAAACuw/UzJE3GfAgJAznbdfRdyRUUzTfwuVKj6FwCLcBGAs/s1600/234067_A800umowa_z_Bogiem.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="567" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-1iIm-bAmtt0/Wg2aW5K-C4I/AAAAAAAACuw/UzJE3GfAgJAznbdfRdyRUUzTfwuVKj6FwCLcBGAs/s320/234067_A800umowa_z_Bogiem.jpg" width="226" /></a></span></span></div>
<span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">Materiałem
użytym do budowy tej misternej konstrukcji są losy poszczególnych
ludzi jak i całych narodów. Autor z brutalną szczerością
odsłania przed nami skrywaną głęboko pod maską póz, szpanu i
konwenansów, prawdziwą naturę człowieka. Z jednej strony ukazuje
heroizm i determinację biednych obywateli miasta, ich nieustanne
zmaganie się z życiem i mozolne wspinanie się po szczeblach
kariery ku sławie i bogactwu lub staczanie w otchłań rozpaczy, z
drugiej zblazowanie i pustkę życia bogaczy, rządzące nimi
namiętności, takie jak pożądanie, chciwość i próżność.
Eisner posiada niezwykły dar obserwacji oraz głęboką wrażliwość
na różne stany emocjonalne swoich komiksowych bohaterów, których
pierwowzorem są często jego krewni, przyjaciele czy znajomi.</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-J-rsVbtOdDw/Wg2afb7_5QI/AAAAAAAACu0/nKrKkukocnAoLn7mqSOQhuRR0qptHokaACLcBGAs/s1600/we_ny_life_cv_300.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="430" data-original-width="300" height="320" src="https://2.bp.blogspot.com/-J-rsVbtOdDw/Wg2afb7_5QI/AAAAAAAACu0/nKrKkukocnAoLn7mqSOQhuRR0qptHokaACLcBGAs/s320/we_ny_life_cv_300.jpg" width="223" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">Spoiwem
łączącym wszystko w jedną całość jest samo miasto, jego pełne
tajemnic i ludzkich dramatów miejsca, jak place, gwarne ulice,
wysokie budynki czy zaśmiecone, brzydkie zaułki.</span></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "arial" , sans-serif;"><span style="font-size: 12pt;">Wielkość
komiksów Eisnera, to nie tylko filozoficzne i psychologiczne
rozważania o kondycji natury ludzkiej, to także mistrzowsko
prowadzona narracja, świetne dialogi oraz klimatyczne, czarno-białe
rysunki. </span></span>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-0aMSsq1LZsE/Wg2amcyuaoI/AAAAAAAACu4/rDMOM7qa69k8ftANioZl9jSzhbY1H8nUQCLcBGAs/s1600/okladka-200.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="291" data-original-width="200" src="https://3.bp.blogspot.com/-0aMSsq1LZsE/Wg2amcyuaoI/AAAAAAAACu4/rDMOM7qa69k8ftANioZl9jSzhbY1H8nUQCLcBGAs/s1600/okladka-200.jpg" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">To
światowa klasyka, ważny cywilizacyjny dorobek XX wieku. Autor
wyzwolił się z ciasnego gorsetu konwencji obowiązujących w
amerykańskim komiksie i podążał własną drogą, kładąc
podwaliny pod współczesną powieść graficzną.</span><br />
<span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;"><br /></span>
<span style="font-family: "arial" , sans-serif; font-size: 12pt;">Powyższy tekst ukazał się w "Fantomie".</span></div>
<br />
<div class="western" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-26531754960895128942017-11-15T01:34:00.000-08:002017-11-15T01:34:05.960-08:00„Pinokio”. Winshluss (Vincent Paronnaud).<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-ZHRJwNhYpu8/WgwIYxEny6I/AAAAAAAACug/Q3wbcIaoOak9X8mvp5CMYIlTGEBMBsgmACLcBGAs/s1600/Pinokio.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="423" data-original-width="300" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-ZHRJwNhYpu8/WgwIYxEny6I/AAAAAAAACug/Q3wbcIaoOak9X8mvp5CMYIlTGEBMBsgmACLcBGAs/s320/Pinokio.jpg" width="226" /></a></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">"Pinokio" Winshlussa jest
uwspółcześnioną adaptacją kultowej </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">powieści Carlo Collodiego. W
ogólnym zarysie akcja komiksu </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">pokrywa się z literackim
pierwowzorem, lecz w szczegółach </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">Winshluss daleko odchodzi od
oryginału i dokonuje błyskotliwych </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">wariacji fabuły oraz
występujących w niej postaci. Za przykład </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">może posłużyć
„gadający świerszcz” z powieści Collodiego, </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">któremu Winshluss
nadał formę karalucha i umieścił w głowie </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">Pinokia. Postać ta
zyskuje głębszy wymiar, zmieniając się w </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">bezrobotnego,
pogrążonego w kryzysie twórczym i cierpiącego na </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">niską samoocenę
pisarza, który zamiast raczyć Pinokia życiowymi </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">poradami, urządza
w jego głowie dzikie popijawy. </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"> W </span><span style="font-size: large;">konsekwencji </span><span style="font-size: large;">Winshluss zmienił
umoralniającą opowiastkę dla </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">dzieci w mroczną i miejscami
perwersyjną przypowieść dla </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">dorosłych.</span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">Wiele
wątków tej fascynującej opowieści rozwija się równolegle, </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">przeplata ze sobą i na koniec łączy w spójny traktat o naturze </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">człowieka i jego uwikłaniu w skomplikowane relacje społeczne i </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">polityczne.</span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">Wspaniale
prezentuje się także graficzna strona komiksu. Świetna, </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">zdeformowana kreska, oszczędna forma, psychodeliczny klimat, </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">mistrzowskie posługiwanie się językiem komiksu.
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br />
</span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<br />
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">„Pinokio”
posiada wszystkie atrybuty, które czynią z niego </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">komiksowe
arcydzieło w niczym nie ustępujące swojemu </span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: large;">literackiemu
pierwowzorowi. </span></div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-47081323229449806942015-05-10T11:33:00.002-07:002015-05-10T11:33:55.075-07:00Jestem komunistyczną babą! - Danu Lungu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-AZ-YxVFRfv8/VU-jJT01YCI/AAAAAAAAByE/BdYBTnvwIjQ/s1600/Jestem...gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-AZ-YxVFRfv8/VU-jJT01YCI/AAAAAAAAByE/BdYBTnvwIjQ/s1600/Jestem...gif" /></a></div>
<span style="background-color: black;"><span style="color: white;"><span style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;">Powieść „</span><strong style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;"><em>Jestem komunistyczną babą</em></strong><span style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;">!” Danu Lungu można określić mianem rumuńskiego „Przeminęło z wiatrem”, w której stary porządek świata zastępuje nowy, zaś wczorajsi beneficjenci w nowej rzeczywistości padają ofiarą ekonomicznego i społecznego regresu.</span></span></span><br />
<span style="background-color: black;"><span style="color: white;"><span style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;">Bohaterka i jednocześnie narratorka powieści, Emilia Apostoae, wykorzystała szansę, jaką stworzył jej komunizm i z wiejskiej dzierlatki ugniatającej gołymi stopami kiziak (gnój), awansowa w okolice komunistycznej rumuńskiej klasy średniej. Z wiejskiej chaty bez elektryczności i kanalizacji przeniosła się do miasta, do mieszkania zakładowego ze wszelkimi wygodami, zaś darmową harówkę ponad siły na wsi zastąpiła dobrze płatną pracą w miejskim zakładzie wytwarzającym produkty na eksport (dzięki temu zarabiała dwa razy więcej niż inni robotnicy, co mniej więcej odpowiadało pensji kierownika działu). Na tle powszechnej biedy była wiec osobą zamożną i ustosunkowaną. Dzięki rozległym koneksjom wśród sobie podobnych, bez trudu zdobywała żywność i deficytowe wytwory współczesnej cywilizacji. Stać ją było na fryzjera, wykształcenie córki, drogie ubrania, enerdowskie kosmetyki, etc.</span><br style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;" /><br style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;" /><span style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;">Mało efektywny system komunistycznej gospodarki sprzyjał bumelanctwu, złodziejstwu, bylejakości, kombinatorstwu, z których to atrybutów Emilia umiejętnie korzystała i za które nikt nie ponosił odpowiedzialności, oprócz samego systemu rzecz jasna, który z tych i wielu innych przyczyn nieuchronnie zmierzał ku zagładzie.</span><br style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;" /><br style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;" /><span style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;">Kiedy dopełniła się ustrojowa apokalipsa zamknięto nierentowne zakłady, likwidując przy okazji miejsce pracy naszej bohaterki i skazując ją na egzystencję w biedzie i niedostatku. Emilia, podobnie jak panowie byłych niewolników, nie może odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jej spryt, ambicja, zapał, odwaga i pracowitość, dzięki którym w czasach komunizmu dokonał się jej awans społeczny, gdzieś znika. Autor nie wyjaśnia, co się z nimi stało, dlaczego w kapitalizmie bohaterce zabrakło tej odrobiny przedsiębiorczości, która popchnęła jej koleżankę do zainwestowania we własny biznes. A nowe czasy rodzą nowych bohaterów, patrzących w przyszłość, harujących od świtu do zmierzchu, którzy po całym dniu pracy padają nieprzytomni ze zmęczenia, ale szczęśliwi, gdyż wreszcie mają swój los we własnych rękach.</span><br style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;" /><br style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;" /><span style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;">Zamiast tego Emilia śni o przywróceniu starego porządku. Ma świadomość, że innym wcześniej było gorzej, ale jej ocena rzeczywistości jest czysto subiektywna. Nie obchodzą ją tamci “inni”, ale sytuacja obecna, dzień dzisiejszy, w którym to ona jest tą “inną”, wegetującą na marginesie życia. </span><br style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;" /><br style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;" /><span style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;">Dan Lungu stara się przedstawić obie rzeczywistości, tę sprzed i po roku 1989 w sposób wierny i obiektywny, przytaczając fakty i opisując zdarzenia z dystansem, bez nadmiernego emocjonalnego zaangażowania,. Być może to jest przyczyną, że tę niewielką objętościowo książeczkę czytałem przeszło tydzień, co kilka zdań odkładając ją i powracając myślami do wczesnej młodości, do czasów które on opisuje, a opisana przez niego rzeczywistość miejscami wiernie pokrywa się z rzeczywistością znaną mi z autopsji. </span><br style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;" /><br style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;" /><span style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;">I to jest chyba największą zaletą tej książki, ów postsocjalistyczny uniwersalizm zamknięty w granicach byłej sowieckiej strefy dominacji, będący jednocześnie jej największą wadą, gdyż nie może być zrozumiały przez mieszkańców innych części świata, nie wyposażonych w zasobny bagaż wspólnych doświadczeń, niezbędnych dla prawidłowej percepcji powieści. </span><br style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;" /><br style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;" /><span style="font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;">Pisarz miejscami ociera się o geniusz, jak choćby w scenie rozmowy obcych sobie kobiet, których wspólnym tematem jest strach przed pójściem ich pociech do czwartej klasy, „bo w niej jest przecież tyle nowych przedmiotów”. To zdumiewające, ale nigdzie indziej w literaturze nie znalazłem tego lęku ujętego w słowa, choć trauma ta towarzyszy chyba każdemu rodzicowi, bez względu na szerokość i długość geograficzna. A przecież nie od dziś wiadomo, że o wielkości pisarza świadczy umiejętność ujęcia w uporządkowane zdania tego, co nam wszystkim błąka się bezwładnie po głowach.</span></span></span><br />
<span style="background-color: black; font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;"><span style="color: white;"><br /></span></span>
<span style="background-color: black; font-family: Helvetica, Arial, Verdana, 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: 13px;"><span style="color: white;">(Tekst pierwotnie opublikowany w "Magazynie Fantastycznym").</span></span>Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-2458694509723948332015-04-08T12:39:00.001-07:002015-04-08T12:39:24.741-07:00"KSENOCYD" - Orson Scott Card<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-ZLsSegWZGgc/VSWDkbrQGhI/AAAAAAAABvA/FFGpjzv4aww/s1600/Ksenocyd.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-ZLsSegWZGgc/VSWDkbrQGhI/AAAAAAAABvA/FFGpjzv4aww/s1600/Ksenocyd.jpg" height="320" width="223" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
„Ksenocyd” jest trzecią częścią
cyklu o Enderze ksenobójcy. Niestety, po dwóch pierwszych,
absolutnie wspaniałych, słusznie obsypanych najważniejszymi
branżowymi nagrodami, dostaliśmy literaturę przeciętną, ledwie
zjadliwą, nudną.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Autor konsekwentnie rozwija fabułę
drobiazgowo uzupełniając wykreowane w „Mówcy umarłych”
uniwersum oraz wprowadzając nowe idee, jednakże już od początku
widzimy wielką przepaść dzielącą „Ksenocyd” od poprzednich
części cyklu. Jest on przede wszystkim przegadany i niemiłosiernie
rozciągnięty (niektóre wydarzenia, myśli i refleksje są
powtarzane niczym dialogi w kolejnych scenach wenezuelskiej
telenoweli).
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W fiction zabrakło wiarygodności
kreowanej iluzji, zaś science zostało utopione w mało oryginalnym,
mało przekonywującym, a miejscami wręcz infantylnym,
pseudonaukowym bełkocie (np.: o ile w dwóch pierwszych tomach cyklu
podróże w kosmosie z prędkością podświetlną były dla autora
atrakcyjne, a w „Mówcy Umarłych” efekty relatywistyczne miały
wręcz swój znaczący wpływ na kreowanie akcji, o tyle w
„Ksenocydzie” stały się ciężarem – więc do popchnięcia
fabuły Card nie zawahał się użyć banalnego i kompletnie
niewiarygodnego sposobu przekroczenia prędkości światła).</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Różnica między dwoma pierwszymi
tomami cyklu a „Ksenocydem” jest taka, jak między wysokiej próby
artyzmem, a zaledwie poprawnym rzemiosłem. Nikomu nie polecam tej
książki.</div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-76787334475713547582015-03-26T12:42:00.002-07:002015-03-26T12:42:43.845-07:00"MÓWCA UMARŁYCH" - Orson Scott Card<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-0pYUEJO78E4/VRRgKMdoVSI/AAAAAAAABuw/lRV7SZbgOEA/s1600/okladka-600.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-0pYUEJO78E4/VRRgKMdoVSI/AAAAAAAABuw/lRV7SZbgOEA/s1600/okladka-600.jpg" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ostatnią powieść stricte science-fiction przeczytałem dziesięć lat temu. I pewnie nie sięgnąłbym
po ten gatunek przez kolejne dziesięć lat, gdyby znajomy rysownik
komiksowy (współtwórca kultowej serii science fiction
„Biocosmosis”) nie polecił mi audiobooka Orsona Scotta Carda,
pt. „Mówca Umarłych”. Zazwyczaj ten rodzaj kontaktu z lekturą
rezerwuję dla pozycji, które już kiedyś czytałem, lecz w tym
przypadku zrobiłem wyjątek. W końcu kiedyś czytałem pierwszą,
sfilmowaną niedawno część cyklu, pt. „Gra Endera” więc jej
kontynuację potraktowałem jako coś częściowo znajomego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Akcja powieści rozpoczyna się trzy
tysiące lat po ksenocydzie, którego młody Ender dopuścił się na
robalach. Zagłada całego gatunku inteligentnych istot nie
przyniosła mu chwały, a wprost przeciwnie. Kiedy ludzkość
dowiedziała się prawdy o robalach (z dzieła „Królowa</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kopca”), zaczęła współczuć
robalom, a on stał się największym zbrodniarzem w dziejach
ludzkości.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nieustannie przemieszczając się z
prędkością podświetlną, dzięki efektom relatywistycznym,
Andrew Wiggin wciąż pozostawał młodym, zaledwie
trzydziestosześcioletnim mężczyzną, który dostał szansę
okupienia swej zbrodni. Odnalazł i zabrał ze sobą ostatnią we
wszechświecie królową kopca, dla której w tajemnicy przed resztą
świata, przez trzy tysiące lat, na dziesiątkach planet, szukał
dogodnego miejsca do odtworzenia gatunku. Wreszcie szczęście
uśmiechnęło się do niego i został wezwany na Lusitanię, by
mówić o śmierci trzech osób. Jego zgoda na daleki lot miała
także dodatkowy, pozaludzki wymiar. Na planecie żyły
ssakokształtne inteligentne istoty zwane przez ludzi „porquinhos”
czyli prosiaczki. Porquinhos dzięki tajemniczemu, inteligentnemu
wirusowi zwanym deskoladą, po fizycznej śmierci odżywały w formie
drzewa, by stać się ojcami kolejnych pokoleń porquinhos. Deskolada
zabiła na planecie wszelkie życie z wyjątkiem kilku gatunków,
które przekształciła w symbiotyczne pary. Zabiła także wielu
ludzi, a pozostałych skazała na życie w stanie nieustannego
zagrożenia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ale to nie koniec niezwykłych pomysłów
autora. W międzyplanetarnej sieci ansibli, pomiędzy którymi
informacja rozprzestrzenia się z prędkością myśli, pośród
gąszczy połączeń filotycznych i setek tysięcy komputerów na stu
światach, żyła kolejna obca, niezwykle inteligentna istota, Jane.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ender musi zmierzyć się nie tylko z
zagadką niezwykłej reinkarnacji prosiaczków, posępną tajemnicą
zabójczej deskolady, narastającą presją pragnącej nowego życia
królowej kopca, kapryśnym geniuszem wirtualnej Jane, ale i z
codziennymi troskami ludzkiej kolonii na Lusitanii oraz osobistymi,
skomplikowanymi relacjami z genialną rodziną Ribejrów, A wszystko
to jest tylko punktem wyjścia dla filozoficznych i antropologicznych
rozważań na temat ludzkiej natury.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Książka jest intrygująca,
wciągająca, inteligentna. Trzyma w napięciu od pierwszej do
ostatniej strony. Card po mistrzowsku wprowadza nas w świat swej
iluzji, zasypuje pomysłami, gmatwa fabułę, czasem tylko dając
odetchnąć jakimś nieoczekiwanym zwrotem akcji. Choć niekiedy
strony powieści trącą patosem i sentymentalizmem, to iluzja
wykreowanego przez autora uniwersum ani na chwile nie przestaje być
dla nas wiarygodna. Dla mnie świadczy to o prawdziwym mistrzostwie i
wielkości pisarza.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pochwały należą się także osobie
czytającego, Rochowi Siemianowskiemu. Wykonał perfekcyjną pracę,
i to dzięki niemu powieść nabrała specyficznego, subtelnego
smaku.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
„Mówca Umarłych”, to perła literatury science-fiction. Książka ta, podobnie jak pierwszy tom
cyklu „Gra Endera”, zdobyła dwie najważniejsze dla literatury
fantastycznej nagrody: Hugo i Nebulę. Polecam ją każdemu
czytelnikowi, a szczególnie tym, którzy z literaturą science
fiction mają sporadyczny kontakt. Nie wiem czy książka ta zmusi
Was do sięgnięcia po kolejne pozycje z gatunku, ale z pewnością
nikogo nie rozczaruje. </div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-49858938482433883612015-03-12T15:02:00.001-07:002015-03-13T00:08:48.413-07:00„Życie. Powieść graficzna” - Yoshihiro Tatsumi<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-gWsOwH7m8uo/VQIMynjafvI/AAAAAAAABug/JChp5TRoGAU/s1600/%C5%BBycie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-gWsOwH7m8uo/VQIMynjafvI/AAAAAAAABug/JChp5TRoGAU/s1600/%C5%BBycie.jpg" height="320" width="220" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
„Życie. Powieść graficzna” to
komiks autobiograficzny Yoshihiro Tatsumiego, japońskiego twórcy
mangi i podwójnego laureata nagrody Eisnera (komiksowego
odpowiednika literackiego Nobla). Tatsumi przeszedł do historii
japońskiej popkultury jako twórca gekigi, odłamu mangi
przeznaczonej dla dorosłego czytelnika, której odpowiednikiem w
naszym kręgu kulturowym jest komiks określany terminem „powieść
graficzna”. Narodzinom gekigi poświęcone są spore fragmenty tego
komiksu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tatsumi opowiada o swoim życiu
skupionym głównie wokół tworzenia mangi. Tematem dominującym w
komiksie jest pracy nad kolejnymi historiami, zaś w tle pojawiają
się wątki poboczne, takie jak życie prywatne bohatera i jego
relacje z rodziną, współpraca z wydawcami przy produkcji albumów
autorskich i magazynów mangowych, interakcje zachodzące między
twórcami, redaktorami i wydawcami mang, a także sporadyczne
doświadczenia seksualne bohatera z kobietami.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Opowieść zaczyna się wraz z
zakończeniem wojny. Później kolejno snuje się przez niedostatek
lat powojennych i entuzjazm pierwszych symptomów ożywienia
gospodarczego. Kończy się unikalną w skali globalnej gospodarczą
prosperitą i ogromnym skokiem cywilizacyjnym Japonii. Równolegle z
rozwojem Japonii, rozwija się także kariera zawodowa bohater
opowieści. Z fascynata tworzącego ręcznie rysowane ziny mangowe,
poprzez współautora pierwszych wysokonakładowych magazynów
publikujące krótkie historie, aż po redaktora tytułów kreujących
japoński rynek mangowy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Temat wydaje się idealny, to wręcz
samograj o potencjale zdolnym zainteresować nie tylko fana
japońskiego komiksu, ale także czytelnika zajmującego się szeroko
pojmowaną popkulturą.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niestety, rozciągnięta na 830 stron
opowieść jest przeraźliwie nudna, monotonna, wręcz
klaustrofobiczna. Postacie komiksu są płaskie, pozbawione głębi,
bezbarwne, a ich życie jawi się jako niewiarygodnie puste. Autor
nie pokusił się też o głębsze analizy motywów ich postępowania
oraz uwarunkowań dokonywanych przez nich artystycznych wyborów i
życiowych postaw. Nie zadbał także o głębsze zróżnicowanie
psychologiczne postaci, przez co wszystkie są do siebie podobne,
różne tylko w mało istotnych szczegółach, a co najgorsze,
wszystkie są w równym stopniu nijakie. Czy jest to „życie”
ukazane jedynie w kontekście twórczości komiksowej? Czy istnieje
poza nim jakieś inne „życie” bohatera, bogatsze w barwy, emocje
i wymiary? Autor nie udziela nam w tej kwestii żadnych wskazówek.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Aby poszerzyć horyzont czytelnika i
dać mu możliwość głębszego zrozumienia wydarzeń opowiedzianych
w komiksie, Tsunami od czasu do czasu ilustruje ważne momenty w
historii i kulturze Japonii. Skrupulatnie odnotowuje przełomowe
wydarzenia historyczne, pojawienie się kultowych postaci popkultury,
premiery istotnych dzieł filmowych, literackich (w komiksie
pojawiają się dziesiątki, może nawet setki nazwisk twórców
mangi i tytuły ich dzieł) i muzycznych. Ale te wszystkie informacje
są jakby zawieszone w próżni i nijak nie przekładają się na
lepszą percepcję komiksu. Czytelnik nie ma pojęcia czy miały one
jakikolwiek wpływ na życie bohatera powieści i w jakim stopniu (i
czy w ogóle) oddziaływały na jego twórczość, czy też posłużyły
autorowi wyłącznie do odmierza mijającego czasu w atrakcyjny
sposób.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dużym plusem komiksu, jest możliwość
wglądu w realia życia codziennego twórcy mangi. Dowiadujemy się z
niego, że początkujący artysta już na początku swojej kariery
zawodowej otrzymywał całkiem przyzwoite wynagrodzenie za swoją
pracę (a działo się to na początku lata pięćdziesiątych
minionego wieku), zaś artysta z pewnym dorobkiem, z rozpoznawalnym w
środowisku nazwiskiem, mógł ze swej profesji utrzymać siebie i
swoją rodzinę. Z punktu widzenia polskiego twórcy komiksów, to
właśnie jest chyba najbardziej niezwykłe i egzotyczne w całym
komiksie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Komiks Yoshihiro Tatsumiego nie urzekł
mnie, ale i specjalnie nie rozczarował. Adresowany jest wyłącznie
do zatwardziałych komiksowych nerdów i nikomu innemu go nie
polecam.</div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-80710564462886470102015-02-27T14:05:00.000-08:002015-02-27T14:05:02.925-08:00DRUGA KRUCJATA – Jonathan Phillips<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-h7DOf5IuMeQ/VPDpy6u2lQI/AAAAAAAABs8/2TClW2g_U9I/s1600/coverbig.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-h7DOf5IuMeQ/VPDpy6u2lQI/AAAAAAAABs8/2TClW2g_U9I/s1600/coverbig.jpg" height="320" width="215" /></a></div>
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Druga krucjata nie zakończyła się
sukcesem, jak pierwsza i nie miała takiego rozmachu, jak trzecia.
Nie obrosła też w legendy, a jej uczestników nie opromieniła
chwałą ani nie uczyniła bogatymi. Spowodowała więcej szkód dla
chrześcijańskiego świata niż przyniosła pożytku. Dlatego
kronikarze nie poświecili jej zbyt wiele miejsca, wstydliwie
zamiatając pod dywan historii. Byłem więc zdumiony, kiedy
zobaczyłem na półce księgarni dość opasłą książkę
Jonathana Phillipsa, pt. „Druga krucjata”, z intrygującym
podtytułem „Rozszerzanie granic chrześcijaństwa”.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tajemnica podtytułu wyjaśniała się
już we wstępie do tej monumentalnej monografii. Phillips zalicza do
drugiej krucjaty nie tylko wyprawę Henryka VII i Konrada III do
Lewantu (z lizbońskim epizodem Anglonormanów) w celu odbicia
opanowanej przez Nur ad-Dina Edessy, ale także krucjatę bałtycką
i krucjatę iberyjską. Wszystkie te kampanie autor podciąga pod II
krucjatę, gdyż wszystkie uzyskały prawa i przywileje wynikające
bezpośrednio z bulli papieskiej „Quantum praedecessores” papieża
Eugeniusza III. Oczywiście poszerzenie obszaru zainteresowań o te
dwie kampanie, ma znaczący wpływ na objętość tekstu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Początkowe rozdziały nie nastrajają
optymistycznie. Rozwlekły, drobiazgowy, zagmatwany styl autora, w
połączeniu z zaciemniającą obraz manierą streszczania materiału,
który ma być omawiany szerzej w kolejnych rozdziałach książki,
wprowadza spory zamęt i utrudnia lekturę. Na szczęście z każdym
kolejnym rozdziałem jest coraz lepiej, i wraz z przejściem do
właściwego tematu, jakim są przygotowania do krucjaty i sam jej
przebieg, styl autora staje się jasny i klarowny.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jednym z najmocniejszych punktów
dzieła Phillipsa jest wnikliwy, obszerny i wręcz fascynujący obraz
przygotowań do krucjaty prowadzony przez cały chrześcijański
Zachód, ze szczególnym uwzględnieniem najbardziej niezwykłej
postać tamtych czasów, opata klasztoru cystersów, Bernarda z
Clairvaux. Ten kontrowersyjny duchowny, poczynając od zjazdu
możnowładców i duchowieństwa w Vezelay (będącego tym dla
drugiej krucjaty, czym dla pierwszej było sobór w Clermont) aż do
jej wyruszenia, przemierzył ogromne połacie zachodniej Europy,
namawiając rycerstwo i ludzi pośledniejszych stanów do wzięcia
krzyża. Pieczołowitość i skrupulatność autora w dochodzeniu
przyczyn i motywów przyłączenia się do krucjaty zarówno
najważniejszych uczestników wyprawy, jak i prostych ludzi,
zasługują na największy szacunek.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Podobnie zachwyca przytłaczająca
ilość faktów dotycząca logistyki wyprawy, sposobów i źródeł
jej finansowania, a także pochodzenia jej uczestników. W dążeniu
do prawdy autor nie ogranicza się wyłącznie do czerpania ze źródeł
historycznych, ale chętnie sięga po dzieła literackie, i to
zarówno pisarzy chrześcijańskich jak i muzułmańskich.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W kwestii samej krucjaty w Outremer nie
dowiadujemy się niczego, czego nie wiedzielibyśmy do tej pory, z
jednym wszakże wyjątkiem. Większość historyków, a przynajmniej
tych, z którymi poglądami miałem okazje się zapoznać, uważała
poniechanie ataku na Aleppo i Szajzar oraz skierowanie potencjału
krucjaty na Damaszek, za ogromny, granicząc wręczy z głupotą
błąd, który w konsekwencji doprowadził do porażki krucjaty.
Phillips staje po stronie mniejszości, która uważała ten manewr
za uzasadniony w perspektywie potencjalnego sojuszu Nur ad-Dina z
Unurem, mogącego położyć kres całemu Outremer. Choć nie jest to
idea nowa, to w jego wykonaniu bardzo przekonywująca.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Duży plus należy się też autorowi
za wnikliwe przedstawienie pierwszych akcji chrystianizacji Słowian
oraz za opis krucjaty iberyjskiej, której zwycięstwa militarne,
takie jak zajęcie Lizbony i Tortosy, były jedynymi trwałymi
zdobyczami II krucjaty.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Dzieło Phillipsa, może poza kilkoma
pierwszymi rozdziałami, z pewnością jest warte przeczytania i
polecenia każdemu fascynatowi historii średniowiecza i ruchu
krucjatowego.Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-86057976347089921612015-02-20T14:52:00.000-08:002015-02-21T04:21:54.910-08:00JEZUS OŚMIESZONY – Leszek Kołakowski<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-ojQSWa4YQgk/VOe5kVLaI5I/AAAAAAAABsk/egNlkJ5QtZs/s1600/Jezus.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-ojQSWa4YQgk/VOe5kVLaI5I/AAAAAAAABsk/egNlkJ5QtZs/s1600/Jezus.jpg" height="320" width="220" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
„Jezus ośmieszony”, to napisany w
połowie lat osiemdziesiątych esej, „apologetyczny i sceptyczny”,
nigdy przez autora nie ukończony, a znaleziony w jego archiwum i
wydany obecnie. Głównym tematem eseju jest próba opisania
znaczenia osoby Jezusa Chrystusa, jako postaci mitycznej oraz
poszukiwanie śladów jego uniwersalnego przesłania w czasach
współczesnych.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kołakowskiego nie interesują
dywagacje na temat natury Chrystus, gdyż traktuje go jako element
składowy cywilizacji europejskiej, jako mit, w który przez stulecia
wierzono i poprzez pryzmat którego postrzegano rzeczywistość.
Osobiście w boskość Jezusa (podobnie jak w jakąkolwiek boskość)
nigdy nie wierzyłem. Nigdy też nie miałem większego szacunku dla
Jezusa, jako postaci historycznej i zawsze postrzegałem go jako
religijnego ekstremistę, radykała pragnącego jedną religia
zastąpić inną, jeszcze bardziej ortodoksyjną i wymagającą
większych poświęceń.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dlatego potraktowanie tematu bardziej z
perspektywy socjologicznej niż religijnej, jest dla mnie całkowicie
do przyjęcia. Niestety, owa deklarowana neutralność
światopoglądowa szybko została zastąpiona indoktrynacją religijną
(czytając książkę kilkakrotnie sprawdzałem nazwisko na okładce,
aby się upewnić, czy przypadkiem nie pomyliłem autora).
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Książka jest też podsumowaniem obecnych w kulturze trendów zmierzających do pogodzenia rzeczy z
natury nie do pogodzenia, czyli religii i nauki (wielowiekowe
doświadczenie uczy nas, że oba te zbiory nie mają części
wspólnych i religia zaczyna się tam, gdzie kończy się nauka).
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Filozof przytacza przy tym nienową,
ale niezwykle irytującą tezę głoszącą, że skoro nauka nie może
udowodnić nieistnienia Boga i nie ma żadnego dowodu na to, że Boga
nie ma, to znaczy, że nauka <b>wierzy</b>, że on nie istnieje.
Czyli nauka w swej niewierze zostaje zrównana z religią w swej
wierze.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
A przecież nauka nie jest od
udowadnianie nieistnienia bogów, obecności stad różowych słoni
na niewidocznej stronie Księżyca czy lewitujących, tybetańskich
mnichów. Dlaczego wierzącym się wydaje, że z formalnego punktu
widzenia udowodnienie nieistnienia Boga jest czymś ważniejszym, niż
udowodnienie nieistnienia elfa czy wikołaka? Brak wiary w istnienie Boga
wynika z osobistych doświadczeń miliardów ludzi na całym świecie,
którzy nigdy żadnego Boga nie widzieli. Nikt nie przedstawił też
żadnych dowodów na jego istnienie (podobnie jak nie udowodniono
istnienia elfa, lewitującego tybetańskiego mnicha, czy stada
różowych słoni na niewidocznej stronie Księżyca).
Wierzący odwracają więc kolej rzeczy i sami nie znajdując żadnego
dowodu na istnienie Boga, każą nam szukać dowodu na jego
nieistnienie, Śmieszne to i żałosne zarazem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W nauce nie ma miejsca dla Boga, a
naszym naturalnym stanem jest brak wiary W milionach wzorów,
twierdzeń i definicji (matematycznych, fizycznych, chemicznych,
biologicznych) według których funkcjonuje coraz lepiej poznany
wszechświat, nie ma żadnej stałej transcendentnej, żadnego
współczynnika boskości czy liczby Boga. Mimo to świat opisany
tymi wzorami działa doskonale, a zbudowane dzięki współczesnej
nauce i nowoczesnej technologii urządzenia odmieniają nasze życie
w stopniu, jaki nie śnił się nawet największym filozofom.</div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-73777003690692739752015-02-04T12:01:00.000-08:002015-02-07T00:01:57.271-08:00 MURY HEBRONU - Andrzej Stasiuk<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-sLal5fCbnqg/VNJ6b1sZ6mI/AAAAAAAABqE/kqOCMoe-vOE/s1600/mury.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-sLal5fCbnqg/VNJ6b1sZ6mI/AAAAAAAABqE/kqOCMoe-vOE/s1600/mury.jpg" height="320" width="209" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przemierzając przepaściste otchłanie
internetu natrafiłem na forumową dyskusję, w której wykształceni
(bądź kształcący się jeszcze), wrażliwi, zamożni, młodzi
ludzie z dobrych domów, zasuwali grypserą z łatwością starej
recydywy. Z ciekawości prześledziłem wątek i szybko natrafiłem na
krynicę owej wiedzy, książkę Andrzeja Stasiuka, „Mury Hebronu”.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Fabuła powieści jest niezwykle
prosta, wydaje się być wręcz kompilacją dwóch znanych utworów:
łotrzykowskiej powieści o tematyce więziennej „Co jest za tym
murem” Jacka Stwora i filmu „Nie zaznasz spokoju” w reżyserii
Mieczysława Waśkowskiego. Świat git-ludzi, dla większości z nas
egzotyczny i zupełnie nieznany, w powieści Stasiuka ożywa z
niezwykłą intensywnością, dzięki zastosowaniu więziennej
grypsery, jako artystycznego środka wyrazu. Ponadto autor, z
właściwą sobie brawurą, wprowadza do powieści odważne wątki
seksualne rozgrywające się zarówno pod więzienną celą, jak i
poza nią, co wyraźnie odróżnia tę prozę od wcześniejszych
rodzimych produkcji poruszających tematykę więzienną. Owa
wstrzemięźliwość twórców w tym aspekcie nie wynikała
bynajmniej z obyczajowej pruderii, ale była konsekwencją najpierw
czujnej, komunistycznej cenzury, a później autocenzury.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Fabuła jest tu sprawą drugorzędną,
gdyż stanowi tylko tło dla głębszych, antropologicznych,
socjologicznych i psychologicznych rozważań. Stasiuk patrzy na
otaczający nas świat, na rządzące nim zasady i obowiązujące
kryteria wartości z perspektywy grypsującego recydywisty. To, co
widzi, jest lustrzanym odbiciem naszej moralnej i etycznej
rzeczywistości. Jest to świat wartości na opak, w którym uczciwi
ludzie są frajerami, a bandyci, kurwy i złodzieje, cwaniakami.
Frajer jest przydatny o tyle, o ile cwaniak może go wykorzystać i
okraść. Cwaniak nie hańbi się uczciwą pracą, gdyż ta jest dla
frajerów. Złodziej uczy się tych zasad od dzieciństwa, a jego
uniwersytetem często bywa zakład poprawczy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Oczywiście zdecydowana większość z
nas nie ma zielonego pojęcia o swej podrzędnej roli i gardzi
złodziejami. Od najwcześniejszych lat gnębi ich przy pomocy
represyjnego aparatu sprawiedliwości, pomiata nimi, kiedy meneleją,
a na koniec wyrzuca poza nawias społeczeństwa. Cwaniakowanie ma też
swoją cenę, a jest nią więzienie. Pewne, nieuchronne,
długoletnie, wpisane w przeznaczenie złodzieja. Kto nie jest na nie
gotów, nie jest prawdziwym cwaniakiem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Więzienie jest miejscem, w którym
następuje zamiana ról. Trafiają do niego zarówno cwaniaki jak i
frajerzy (zdarza się, że pod jedną celą siedzi morderca i
małolat, który buchnął komuś rower). Dotychczasowy parasol
ochronny rozpięty nad frajerami na wolności przez aparat
bezpieczeństwa znika i frajer zostaje skazany na łaskę i niełasce
złodziei. Jeśli ma charakter i trochę szczęścia, przetrwa. Jeśli
nie, w ekstremalnych przypadkach, zcwelony i zeszmacony, stanie się
wrakiem ludzkiej egzystencji.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Stasiuk wprowadza do tego świata
odrobinę, niepotrzebnego moim zdaniem, patosu i heroizmu. Mimo to
główne przesłanie jest czytelne: recydywiści, prawdziwi ludzie -
jak o sobie mówią, nie podlegają resocjalizacji, ba, gardzą
nawet tymi, którzy żałują popełnionych grzechów i obiecują
sobie poprawę. Prawdziwy człowiek kradnie, napada, oszukuje,
zabija, a kiedy przyjdzie pora, płaci za to więzieniem, zaś wyrok
ma być adekwatny do popełnionej przez niego zbrodni (pod celą nie pyta się współwięźnia, ile lat dostał, ale z jakiego paragrafu go zamknęli). Dla niego jest
to naturalna kolej rzeczy, na którą się godzi i którą akceptuje
(niezwykle sugestywnie oddaje to Jean Genet w swoim słynnym eseju
„Dziecko przestępca”). Jest na to przygotowywany i kiedy trafia
za kraty, nie rozpacza, nie histeryzuje, tylko dostosowuje się i
układa sobie życie wedle panujących pod celą zasad. Jak mogłoby
być inaczej, skoro niektórzy z nich spędzają pod celą większość
swojego życia? Wiezienie jest dla nich czymś więcej niż domem,
którego czasem nigdy nie mieli.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Książka Stasiuka powinna być lekturą
obowiązkową w starszych klasach gimnazjum lub w pierwszych klasach
liceum. Nie mam złudzeń, że ktoś pod jej wpływem zmieni swoje
postępowanie, ale niech może chociaż zada sobie pytanie, czy aby
na pewno jest odpowiednio przygotowany na spotkanie z ludźmi?</div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-39864024742308249772015-01-31T01:00:00.002-08:002015-01-31T01:00:40.035-08:00SALADYN I KRUCJATY – Piotr Solecki<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-v-308OIFWNw/VMyZlaD-MaI/AAAAAAAABpI/10iKT3R-YkI/s1600/Saladyn.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-v-308OIFWNw/VMyZlaD-MaI/AAAAAAAABpI/10iKT3R-YkI/s1600/Saladyn.jpg" height="320" width="223" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tym razem spojrzenie na krucjaty i
dżihad z perspektywy Arabów walczących z wojskami Franków, którzy
najechali ich ziemie. Same krucjaty pokazane są w dużym skrócie,
stanowiąc tylko tło dla wydarzeń rozgrywających się na obszarze
Outremer, Bizancjum, Syrii i Egiptu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Głównym tematem książki są dzieje
wielkiego wodza islamu, Kurda Jusufa Ibn Ajjuba, który przeszedł do
historii jako Salah ad-Din (Saladyn) co po arabsku znaczy „Prawy w
wierze”. Dla islamu był tym, który rozbił armię krzyżowców,
odbił z ich rąk Jerozolimę i zapoczątkował zmierzch Królestwa
Jerozolimskiego. Dla chrześcijan był diabłem, którego imieniem
nazwano specjalną, egzekwowaną z brutalną skutecznością
dziesięcinę na rzecz krucjat (podatek Saladyna) i którym straszono
małe dzieci na równo ze strasznym Herodem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Autor, korzystając ze źródeł
arabskich, prowadzi nas przez niezwykłe losy rodziny Ajjubich.
którzy z kurdyjskich pasterzy zmuszonych do uchodźstwa z górskiej
Armenii stali się jedną z najpotężniejszych dynastii wschodu, a
najświetniejszy kwiat tego rodu, Saladyn, został sułtanem
rozległego państwa arabskiego.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tym co różni tę książkę od innych
opisujących dzieje krucjat, jest perspektywa, dzięki której
spoglądamy na krucjaty i walki o utrzymanie Outremer z punktu
widzenia kronikarzy arabskich. To chyba jej największy atut, który
pozwala poznać świat islamu zza kulis. Do tej pory, kiedy opisywano
zmagania krzyżowców z Saracenami z zachodniego punktu widzenia,
było tak, że potężne armie wschodu wyłaniały się w nicości na
czas bitwy z łacinnikami, aby tuż po jej zakończeniu z powrotem w
nicości zniknąć. W książce Soleckiego jest inaczej. Autor
pokazuje ścieranie się różnych sił w skłóconym świecie
islamu, czasem zabiegi dyplomatyczne, czasem krwawe wojny domowe,
które w sposób decydujący wpływały na powodzenie lub klęskę
podejmowanych akcji militarnych przeciwko krzyżowcom.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Solecki nie akceptuje dominującego
wśród historyków i badaczy wizerunku Saladyna, jako postaci całym
sercem oddanej dżihadowi, wspaniałomyślnej, hojnej i litościwej,
który w sposób niezwykle pozytywny został odmalowany zarówno w
kronikach powstałych za życia wodza, jak i we współczesnych
opracowaniach. Autor cały czas neguje ten radosny pijar, poddając
w wątpliwość motywy postępowania Saladyna. Solecki stawia tezę,
że eksponowane przez historyków na przestrzeni wieków przywiązanie
wodza islamu do dżihadu (czyli świętej wojny), było tylko tłem
i pretekstem do prawdziwego celu Saladyna, jakim było
zapoczątkowanie i utrzymanie się u władza nowej dynastii Ajjubich
(w miejsce obalonych przez niego dynastii Fatymidów i Zengidów).
Jako, że zrealizowanie pierwszego celu bez osiągnięcia drugiego (i
vice versa) wydaje się absolutnie niemożliwe (obydwa są ze sobą
nierozerwalnie związane), a racje za i przeciw tej teorii rozkładają
się równo po obu stronach, o tym, czy przyznamy rację Soleckiemu,
zadecydują szczegóły.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Solecki rozwija dalej swoją teorię
argumentując, że mityczna hojność Saladyna także była
podporządkowana nadrzędnemu celowi, jakim było dobro dynastii
Ajjubich. Powtarza on wielokrotnie, że owa hojność nie była
niczym innym, jak formą zinstytucjonalizowanej łapówki, mającej
zapewnić i utrzymać lojalność sojuszników i podległych rodzinie
Saladyna urzędników. Tylko jak w takim razie wytłumaczyć fakt,
że cały gigantyczny majątek, a także wszystkie łupy wojenne
zdobyty przez Saladyna po zajęciu Jerozolimy nakazał on rozdzielić
wśród towarzyszących mu w wyprawie urzędników, oficerów i
żołnierzy? Przecież istotą łapówki jest przekupowanie
kluczowych dla osiągnięcia wybranego celu postaci, a nie całej
armii (w takim przypadku jest to właśnie hojność). Solecki
odmawia Saladynowi szczodrości, która jest jednym z podstawowych
fundamentów rycerskości. Trudno mu się pogodzić z faktem, że
Saracen miał jej w nadmiarze, natomiast dramatycznie brakowało jej
rycerstwu Zachodniej Europy, które wręcz zasłynęło z
niesłychanej chciwości.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Także miłosierdzie, które było
atrybutem Saladyna, Solecki konsekwentnie deprecjonuje twierdząc, że
nie była to cecha charakteru, ale zaleta bystrego umysłu,
wynikająca z pragmatyzmu władcy i zrodzona z potrzeby permanentnego
umacniania dynastii. Jako przykład autor podaje finansowe
konsekwencje zdobycia Jerozolimy. Saladyn, w przeciwieństwie do
krzyżowców siedemdziesiąt lat wcześniej, nie wyciął w pień
mieszkańców miasta, lecz zagwarantował im przeżycie. Solecki
uważa, że zrobił to, aby zarobić na okupie, a uzyskane w ten
sposób pieniądze zainwestować w łapówki ku pożytkowi dynastii
Ajjubich. To dlatego Saladyn miał przyjąć propozycję Balina.
Rycerz ze skarbca królewskiego zapłacił śmieszną, zryczałtowaną
kwotę w wysokości 30.000 dinarów za 18.000 jeńców.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Autor odmawia miłosierdzia Saladynowi
nawet wówczas, gdy ten uwalnia beż żadnego okupu 2.000 osób w
podeszłym wieku. Według autora był to czyn wyrachowany, gdyż
ludzie ci i tak nie zapłaciliby okupu, a na niewolników się nie
nadawali i na targu nikt nie dałby za nich złamanego grosza.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie jest to dla mnie przekonywujące.
Dlaczego Saladyn uwolnił za darmo ludzi starszych, skoro mógł ich
dodać do tej wielkiej ciżmy wykupionych przez Balina, a odjąć z
niej tyle samo młodzieńców i dziewic?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dlaczego w ogóle zgodził się na tak
niski okup? Czyżby nie dlatego, że zdawał sobie sprawę, że Balin
nie jest w stanie z królewskiego skarbca wyłożyć więcej? Czyż
to nie jest miłosierdzie?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przypomnijmy, że w identycznej
sytuacji, kiedy Ryszard Lwie Serce zdobył Akrę, zażądał za trzy
tysiące muzułmanów astronomicznego okupu w wysokości 100.000
dinarów, a kiedy wspomnianej kwoty nie otrzymał, kazał ściąć
wszystkich jeńców jednego dnia, podczas pokazowej zbiorowej
egzekucji.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Biorąc pod uwagę te i wiele innych
faktów, nie przekonują mnie argumenty autora. Czasy krucjat były
okrutne i krwawe, pełne niesprawiedliwości i przemocy, w których
postępowanie Saladyna z pewnością było wyjątkiem od reguły. Na
porządku dziennym były wtedy krwawe rzezie i nie da się
zaprzeczyć, że częściej dopuszczali się ich chrześcijanie, zaś
łaska okazywana ludności podbitych miast była rzadkością, którą
z kolei częściej wyświadczali muzułmanie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zwyczaj hojnego obdarowywania
sprzymierzeńców nie był na wschodzie niczym niezwykłym, a nawet
można napisać, że taki był charakter polityki wschodnich władców.
Pamiętamy choćby, z czasów I krucjaty, cesarza Aleksego I Komnena,
który szokował baronów krucjatowych darowując im namioty pełne
złota i kosztowności. Myślę, że Saladynowi nie tyle chodziło o
dynastię Ajjubich (a na pewno nie w stopniu, jaki przypisuje mu
Solecki) ile o utrzymanie w ryzach ogromnego imperium, jakie stworzył
w stosunkowo krótkim czasie. To kosztowało, a przy jego
niefrasobliwość w rozporządzaniu zawartością skarbca, z
pewnością skutkowało chronicznym brakiem gotówki. Kiedy Saladyn
umarł, w skarbcu zleziono tylko garść monet (garść w sensie
dosłownym) i nawet na pogrzeb musiała zrzucić się jego rodzina.
Mimo to Dynastia Ajjubich szybko nie upadła i jej kres, dopiero
kilka pokoleń później, położyli Mamelucy w Egipcie i Mongołowie
w Syrii.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Mimo, że nie zgadzam się z kilkoma
poglądami autora, to uważam, że książka warta jest polecenia.
Przenosi nas w świat Arabii, opływających w bogactwa wezyrów,
kalifów i sułtanów, gdzie niemal namacalnie czujemy przepych i
egzotykę wschodu. </div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-61826518656394992862015-01-24T10:19:00.000-08:002015-01-24T10:19:01.983-08:00MOTOR KUPIŁ DUSZAN – Dariusz Basiński<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-QiocQQLqr3o/VMPh5Pc4CuI/AAAAAAAABnY/aHt1udynPzA/s1600/Motor%2Bkupi%C5%82%2BDuszan.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-QiocQQLqr3o/VMPh5Pc4CuI/AAAAAAAABnY/aHt1udynPzA/s1600/Motor%2Bkupi%C5%82%2BDuszan.jpg" height="320" width="307" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Choć niekiedy zdarza mi się,
zazwyczaj w kontekście zawodowym, dokonać zakupu książki czy
komiksu kierując się motywami innym niż własny gust, to niemal
zawsze najpierw otwieram książkę i czytam z niej kilka krótkich
fragmentów. Czasem wystarczy jeden rzut oka na jakieś zdanie, aby
książka znalazła się w mojej bibliotece.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
„(…) czasem nieporad trochę zagadu</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
czasem udany brak nieporadu (...)”</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Cytat pochodzi z książki znanego z
kabaretu „Munio” Dariusza Basińskiego, zatytułowanej „Motor
kupił Duszan”. Jest to pięknie wydany, niezwykły zbiorek
składający się z wierszy, prozy poetyckiej i pasków komiksowych.
Fantastyczny, nieco groteskowy, miejscami nawet surrealistyczny język
jest tym, co osobiście w literaturze lubię najbardziej. Poeta w
posuniętej niemal do absurdu stylistycznej lapidarności masakruje
nie tylko gramatykę języka polskiego, ale nawet poszczególne
wyrazy, kastrując je z niepotrzebnych przyrostków i skazując nas
na domyślanie się znaczeń dopiero w kontekście ich użycia
(pozbawione go wyrazy, zatracają swoją tożsamość).
Frazeologiczne fajerwerki w zderzeniu z oczywistością i
namacalnością spraw codziennych, dają niezwykły, magiczny efekt.
Trochę jak z bajki, trochę jak ze snu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jakby dla przeciwwagi proza poetycka,
opisująca przygody Poffcernacego zawierające elementy fantastyczne,
spisana jest najmniej udziwnionym językiem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jest oczywiste, że nie jest to książka
dla każdego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie jest to książka dla miłośników
konkretu, koneserów realizmu czy pożeraczy fabuły. Na pewno nie
jest to też pozycja przeznaczona dla czytelnika mającego
sporadyczny kontakt z literaturą piękną (takiej osoby tomik ten z
pewności nie zachęci, a może ostatecznie zniechęcić do czytania
rodzimej poezji).
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ale nie jest to też książka
wyłącznie dla wąskiego grona miłośników poezji. Dzięki
humorowi, ironii (czasem podanych wprost, czasem dających się
wychwycić między wierszami) zbiorek wychodzi daleko poza tę
hermetyczną niszę i jest adresowany dla każdego miłośnika
literatury pięknej. Jeśli ktoś z Was lubi językowe eksperymenty
Lema (którego motto nie przypadkiem otwiera zbiorek), bądź też
zachwycał się publikacjami Jerzego Afanasjewa (szczególnie
zbiorkiem „Skąpani w deszczowej wannie”) koniecznie powinien
sięgnąć po książkę Dariusza Basińskiego.</div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-40828606177343244732015-01-19T02:35:00.003-08:002015-01-19T02:35:34.382-08:00RYCERSTWO – Maurice Keen<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-kFvdREuJLWA/VLzdk3I_ZaI/AAAAAAAABmw/BTBpiDEoSRk/s1600/Rycerstwo.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-kFvdREuJLWA/VLzdk3I_ZaI/AAAAAAAABmw/BTBpiDEoSRk/s1600/Rycerstwo.jpg" height="320" width="224" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />Książkę tę czytałem z perspektywy
prac nad komiksem o zakonie krzyżackim i jeśli pod tym kątem
miałbym ją oceniać, to jej przydatność przy pracy nad
scenariuszem jest niewielka.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Autor koncentruje się w niej głównie
na przekazach literackich, takich jak: traktaty, średniowieczne
romanse, poematy epickie, <i>chansons de geste</i> czy <i>libri
memoriales</i>. Dominuje tu analiza świata fikcji literackiej, zaś
udokumentowane fakty historyczne pozostają w cieniu, czasem
całkowicie niknąc z pola widzenia. Nie ma to dla mnie większego
znaczenia, kiedy rzecz dotyczy czasów karoliańskich czy okresu
następującego tuż po nich, gdyż są one poza zakresem moich
bezpośrednich zainteresowań (takie odmienne spojrzenie na narodziny
rycerstwa, jest nawet interesujące i inspirujące). Jednakże, kiedy
autor omawia tak ważne dla mnie aspekty, jak zaangażowanie
rycerstwa w krucjaty, już po kilkudziesięciu stronach okazuje się,
że ma on w tej materii niewiele do powiedzenia (ba, zdarzają mu się
wpadki, jak choćby pomylenie Edessy z Odessą). W najważniejszym z
mojego punktu widzenia rozdziale, pt.: „Rycerstwo a kościół i
idea krucjatowa”, więcej wprowadza rozważań o Rycerzach
Okrągłego Stołu i Świętym Grallu, niż o faktycznych korelacjach
tych dwóch najważniejszych stanów średniowiecznej Europy i ich
stosunku do wypraw krzyżowych.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jedynym istotnym wątkiem „Rycerstwa”
w kontekście krucjat, jest zwrócenie uwagi, że: „koncepcja
krucjat umieszczona została w strukturze rycerskiej aktywności o
quasi-rytualnym znaczeniu”. Idea ta wypływa wprost z „Księgi
zakonu rycerskiego” Rajmunda Llull oraz, może nawet w większym
stopniu, późniejszej „Księgi rycerstwa” Gotfryda de Chanry, i
została tylko zaadoptowana na potrzeby ruchu krucjatowego. Według
niej ostatecznym celem prawdziwego rycerza (<i>soulverein preux</i>),
to znaczy takiego, który doskonali się przez cały czas i wciąż
odnosi kolejne, coraz ważniejsze zwycięstwa, jest wyprawa do obcych
krain w poszukiwaniu możliwości zdobywania nowych doświadczeń i
doskonalenia się w sztuce wojennej.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jest oczywiste, że warunek ten
doskonale spełniały krucjaty.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie jest to idea nowa, ale podstawowym
atrybutem „Rycerstwa” jest mocne jej zaakcentowanie i wysunięcie
na plan pierwszy, przed wszystkie inne przyczyny motywujące
jedenastowiecznych rycerzy do wzięcia krzyża.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bogactwo przytaczanych źródeł
literackich, które jest niewątpliwie zaletą tej książki, czasem
staje się takeż jej wadą. Keen ma skłonność do zawiłego,
pełnego naukowych terminów stylu (czasem na jednej stronie
sąsiadują wyrazy z łaciny, niemieckiego i francuskiego) oraz do
wielostronicowych, niewiele wnoszących do tematu, semantycznych
dywagacji. Autor nie zachowuje też chronologii wykładu
przemieszczając się beztrosko po odległych czasowo i geograficznie
wydarzeniach w różnych zakątkach Europy. Jeśli dodać do tego
irytujący, belfrowski nawyk częstego zwracania się bezpośrednio
do czytelnika, lektura „Rycerstwa” nie należy do przyjemnych.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Oczywiście nie można wykluczyć, że
książka jest skierowana do węższego kręgu odbiorców, niż się
to na pierwszy rzut oka wydaje. Może być więc i tak, że dzięki
zastosowanym zabiegom jest ona dla czytelnika lepiej zorientowanego w
literaturze średniowiecza klarowniejsza i bogatsza w treści.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jednak, „przypuszczam, że wątpię”,
jak pisywał Wiech.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-75261377600552707722015-01-14T23:21:00.000-08:002015-01-15T02:28:37.929-08:00LISTY DO MŁODEGO PISARZA – Mario Vargas Llosa<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-AiblW4OE3CU/VLdqQL6AswI/AAAAAAAABmg/cgdpayAQi88/s1600/Listy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-AiblW4OE3CU/VLdqQL6AswI/AAAAAAAABmg/cgdpayAQi88/s1600/Listy.jpg" height="320" width="217" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przepiękna książka! Polecam
wszystkim, bez względu na wiek, zainteresowania czy profesję.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Autor w formie listu skierowanego do
młodego pisarza wygłasza esej, będący serią wykładów o
literaturze. Najpierw autorytatywnie i niezwykle sugestywnie ustala,
czym jest powołanie pisarskie, jaka jest jego rola w życiu pisarza,
jakich poświęceń musi on dokonać, aby stać się godzien służyć
swemu kapryśnemu i apodyktycznemu powołaniu. Następnie krok po
kroku wprowadza adepta w niezwykły świat iluzji, uczy go jakimi
środkami i w jaki sposób konstruować jej skomplikowaną strukturę
i jak ustrzec się przed czyhającymi na niego pułapkami. Pokazuje,
jakiej warsztatowej magii trzeba użyć, aby tę iluzję ożywić,
nadać jej pozory realności, do jakich kuglarskich sztuczek się
uciekać, aby fikcja stała się dla czytelnika wiarygodniejsza, niż
otaczająca go namacalna rzeczywistość.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ale wbrew tytułowi, nie jest to
książka wyłącznie dla początkujących pisarzy. Llosa czasem
wychodzi daleko poza wskazówki i rady warsztatowe, i poddaje dzieła
mistrzów światowej literatury ścisłej, drobiazgowej analizie.
Autor w dużej mierze odwołuje się do, nieco obecnie zepchniętej
na dalszy plan, literatury iberoamerykańskiej, ale w jego książce
nie brak też nawiązań do literatury europejskiej i amerykańskiej.
Jest to więc też książka dla wszystkich osób parających się
krytyką literacką oraz licznej armii recenzentów, w której stary
mistrz pokazuje, jak uprawiać krytykę nie powtarzając w kółko
oklepanych formułek, wyświechtanych kalek językowych i zatęchłych
myślowych szablonów. Uczy, jak odróżnić książki wybitne od
przeciętnych, jak rozpoznać talent geniusza i jak demaskować jego
epigonów.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I wreszcie, jest to książka dla
zwykłych czytelników, gdyż ukazuje duszę wielkiego pisarza. Jest
to dzieło w dużej mierze autobiograficzne, prezentujące z pasją
jego subiektywną wizję oraz ocenę literatury. Poglądy
przedstawiane przez autora wypływają z jego osobistych doświadczeń,
co odróżnia tę książkę od innej o podobnej tematyce, a
napisanej przez Jana Parandowskiego. Mowa oczywiście o „Alchemii
słowa”, genialnej pozycji ukazującej proces twórczy (i
towarzyszące mu okoliczności) na przykładzie polskich i światowych
tytanów pióra (także i tę książkę polecam Waszej uwadze, gdyż
obie pozycje wspaniale się wzajemnie uzupełniają).</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Llosa na wstępie swojego małego
arcydzieła wyraźnie zaznacza, że nie jest to podręcznik sztuki
literackiej (tej według niego, każdy pisarz musi nauczyć się sam)
lecz esej mówiący o tym, „jak rodzi się i powstaje powieść”.
Kończąc wykład każe czytelnikowi zapomnieć o wszelkich
wskazówkach i skupić się na pisaniu. Oczywiście, to czysta
kurtuazja, przewrotność, oko puszczone przez geniusza do całej
rzeszy nieopierzonych adeptów pióra.</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Osobiście uważam, że każdy
początkujący literat powinien sobie ten esej przyswoić tak, jak
zwykło się przyswajać wykłady. Przeczytać kilka razy, starać
się zrozumieć, a jak się czegoś nie ogarnia, po prostu wykuć to
na blachę. Prędzej czy później na pewno się przyda.</div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-59104325947208347892015-01-12T04:31:00.001-08:002015-01-12T08:20:55.863-08:00PIERWSZA KRUCJATA: NOWE SPOJRZENIE – Thomas Asbridge<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-A8jWOdxqJGE/VLO-YWZzC7I/AAAAAAAABlY/PYJP5E_qL0s/s1600/Pierwsza%2Bkrucjata.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-A8jWOdxqJGE/VLO-YWZzC7I/AAAAAAAABlY/PYJP5E_qL0s/s1600/Pierwsza%2Bkrucjata.jpg" height="320" width="211" /></a></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Każdy, kto podejmuje trud napisania
książki o krucjatach, musi zmierzyć się z legendą trzytomowego
dzieła Stevena Runcimana, pt.: „Dzieje wypraw krzyżowych”,
praojca i pramatki wszelkich publikacji książkowych, tekstów
publicystycznych i artykułów prasowych dotyczących krucjat, jakie
ukazały się na przestrzeni ostatniego półwiecza.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jeśli zaś w podtytule książki o
krucjatach pojawia się dopisek „nowe spojrzenie” oczekujemy, że
wyjdzie ona poza kilka dodatkowych cytatów, anegdot czy mało
istotnych faktów z życia uczestników wypraw. Niestety, w książce
„Pierwsza krucjata – Nowe spojrzenie” Asbridge'a nie dostajemy
niczego więcej.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Podtytułowe „nowe spojrzenie”
ogranicza się do przeniesienia akcentów z jednych znanych nam
wydarzeń na inne oraz ukazania w szerszej perspektywie pewnych
wątków, przy jednoczesnej lapidarności w prezentowaniu innych. Nie
może być inaczej, skoro obie pozycje zajmują mniej więcej taką
samą objętość i w zdecydowanej większości dotyczą tych samych
faktów zaczerpniętych z tych samych źródeł (pierwsza wyprawa
zajmuje cały pierwszy tom dzieła Runcimana). Asbridge tylko
kilkakrotnie wprost odnosi się do dzieła swego wielkiego
poprzednika, częściej używając ostrożnych stwierdzeń typu:
„dotąd sądzono”, „błędnie uważano”, „mylnie zakładano”
, itd.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Już na samym początku swych dzieł,
gdzie obaj badacze rysują genezę konfliktu i starają się ukazać
go w odpowiednich kontekstach, dostrzegamy zasadniczą różnice. O
ile Runciman dokładnie odmalowuje sytuację na Wschodzie, o tyle
Asbridge skupia swą uwagę na Zachodzie. O ile pierwszy podaje nam
skróconą, ale kompletną historię Lewantu, Ziemi Świętej i
Bizancjum, o tyle drugi poszerza naszą wiedzę na temat sytuacji
duchowieństwa i rycerstwa średniowiecznej Europy przed soborem w
Clermont i bezpośrednio po nim. Asbridge rozwija tu i szczególnie
akcentuje zaangażowania papiestwa w krucjaty, jako starannie
zaplanowanego przed wielu laty i konsekwentnie realizowanego przez
Urbana II, planu wzmocnienia pozycji słabego wówczas papiestwa,
przez zaangażowanie się w świętą wojnę. Według Asbridge'a idea
krucjat narodziła się jeszcze przed pontyfikat Urbana II, za
panowania jego poprzednika papieża Grzegorz VII, a później była
realizowana przy współudziale świeckich sojuszników, tak zwanych
<i>fideles beati Petri.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kolejna wyraźna różnica zaznacza się
podczas poszukiwań i prób zrozumienia motywacji, które popchnęły
nieprawdopodobne masy ludu i rycerstwa do pierwszej krucjaty.
Asbridge nie dodaje nic, czego byśmy w tym temacie do tej pory nie
wiedzieli, ale kładzi szczególnie mocny nacisk na duchowe motywy
uczestników krucjat, na ich głęboką chęć oczyszczenia się z
grzechów i potrzebę odbycia pokuty. Odrzuca też przekonanie
wcześniejszych badaczy, w tym Runcimana, że głównym motywem,
szczególnie młodego niezamożnego rycerstwa, była chęć
wzbogacenia się i zdobycia dominiów.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Następnie mamy całą długą listę
drobnych, różnych dla obu autorów interpretacji mało istotnych z
punktu widzenia powodzenia całej wyprawy wydarzeń. Skupmy się na
kilku najciekawszych.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I tak, Asbridge wysuwa śmiałą tezę,
że podczas obozowania Boemunda z Tarentu i innych krzyżowców pod
murami Konstantynopola, knuł on spisek w celu obalenia Aleksego I
Komnena, na co zdaje się, nie ma wystarczających dowodów. Później
odmiennie interpretuje rajd Baldwina z Boulogne i Tankreda z
Hauteville przez Cylicję. Asbridge uważa ten rajd za zaplanowaną
przez krzyżowców akcję militarną, mającą zabezpieczyć szlaki
aprowizacyjne z Cylicji i Bizancjum oraz oczyścić je z Turków, zaś
podbicia i złupienia miast na szlaku wyprawy dokonano, według
niego, przy okazji. Natomiast według Runciman było dokładnie na
odwrót: była to w głównej mierze wyprawa łupieżcza
biedniejszych rycerzy, a jej cel militarny był kwestią drugorzędną.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bez względu na motywacje, obydwa cele
i tak zostały osiągnięte.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Podobnie rzecz miała się ze Świętą
Włócznią. Obaj badacze podają identyczne okoliczności jej
odnalezienia i są zgodni co do tego, że miała istotny wpływ na
postępowanie i morale krzyżowców zarówno podczas oblężenia
Antiochii przez wojska Kurbughi, jak i oblężenia oraz zdobycia
Ma'arrat-an-Numan przez wojska krzyżowców. Obaj badacze zgodnie
przyznają, że wpływała też znacząco na pozycje Rajmunda z
Tuluzy, który od samego początku był oddanym orędownikiem jej
kultu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I tu kończy się zgoda.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Runciman uważał, że Boeumond przy
pomocy łapówek i swoich popleczników od samego początku
konsekwentnie podważał autentyczność relikwii, by w ten sposób
zdeprecjonować jej kult i osłabić pozycję Rajmunda. Między
wierszami pojawiają się też sugestie, że i Rajmund nie siedział
z założonymi rękami. Po śmierci Ademara z Monteil, wpływowego
przeciwnika kultu włóczni, tak pokierował widzeniami Piotra
Bartłomieja, że ugruntowały one ten kult jeszcze bardziej, co z
kolei wzmocniło autorytet krzyżowca i uczyniły z niego
nieformalnego przywódcę krucjaty.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Asbridge jest natomiast przekonany, że
pozycja Rajmunda osłabła dopiero podczas bezsensownego i
zakończonego porażką oblężenia Arki. Zapoczątkowany tam upadek
Prowansalczyka dokonał się pod murami Jerozolimy, gdy jego rola w
zdobyciu miasta okazała się marginalna. W międzyczasie krzyżowcy
wierni Gotfrydowi z Bouillon zastąpili kult Świętej Włóczni
kultem, znalezionego w niejasnych okolicznościach, Świętego
Krzyża.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Badacze różnią się też w ocenie
motywacji, jakie kierowały Tankredem, kiedy opuścił Antiochię i
dołączył do wyprawy. Według Asbridge'a była to samodzielna
decyzja krzyżowca, mająca na celu uwolnienie się spod wpływów
swojego potężnego kuzyn Bouemunda. Jednakże dalsze postępowanie
Tankreda, głównie wsparcie udzielone Gotfrydowi i zajęcie przez
niego we własnym imieniu Betlejem, zdają się potwierdzać tezę
Runcimana uważającego, że został on przez Bouemunda oddelegowany,
by mieć oko na krucjatę i Rajmunda, swego największego wroga wśród
krzyżowców.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Także wybór władcy Jerozolimy obaj
autorzy pokazują inaczej. Według Runcimana był to czyn
spontaniczny i nieco romantyczny. Nic nie było z góry ustalone i
wybór Gotfryda nastąpił w wyniku dyplomatycznej wpadki Rajmunda.
Otóż, aby wywołać wśród krzyżowców wrażenie osoby skromnej i
nierządnej zaszczytów, Rajmund nieco teatralnie odrzucił
zaproponowane mu pierwotnie zwierzchnictwo nad Jerozolimą. Jakież
musiało być jego zdumienie, kiedy okazało się, że rycerze
zamiast usilnie nakłaniać go do przyjęcia korony, od razu zwrócili
się o to z tą prośbą do Gotfryda, a ten z miejsca przyjął
władzę. Postawił tylko jeden formalny warunek: nie chciał tytułu
króla (gdyż królem Jerozolimy był Jezus Chrystus), ale tytuł
Obrońcy Grobu Świętego.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Asbridge widzi to zupełnie inaczej.
Uważa, że decyzja zapadła dużo wcześniej, tuż po zdobyciu
Jerozolimy przez krzyżowców, w której najważniejszą rolę
odegrał Gotfryd. Kler jednak uparcie odrzucał pomysł, aby królem
Jerozolimy została osoba świecka. Zawarto więc kompromis, w wyniku
którego Gotfryd przyjął tytuł Obrońcy Grobu Świętego,
implikujący jego podległą pozycję względem Kościoła. Rajmund
nie liczył się w tej rozgrywce wcale. Opuszczony przez wszystkich,
skompromitowany patronatem nad zdyskredytowaną włócznią, został
całkowicie zmarginalizowany i niebawem opuścił Jerozolimę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Asbridge dodaje kilka nieznanych mi
ciekawostek z życia codziennego uczestników krucjat, a także
trochę dodatkowych faktów dotyczących oblężenia Antiochii,
Ma'arrat i Jerozolimy. Mimo to nie sądzę, aby czytelnikowi znającemu "Dzieje wypraw krzyżowych" Runcimana, a nie
specjalizującemu się w historii, jego książka powiększyła
znacząco wiedzę o krucjacie bądź zmieniła w sposób istotny
spojrzenie ta ten nieprawdopodobny fenomen.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Podobnie jak dzieło Runcimana książka
Asbridgea ma charakter popularnonaukowy. Jeśli ktoś czytał jedną,
spokojnie może sobie darować drugą.</div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-42339064704814689622015-01-09T05:37:00.000-08:002017-01-09T00:20:42.275-08:00NIECH ŻYJE WOLNOŚĆ – Zbigniew Masternak<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-WSx0SRVM9b8/VK_ZQxaMMWI/AAAAAAAABlI/clXOIWYr4YY/s1600/Niech%2B%C5%BCyje....jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-WSx0SRVM9b8/VK_ZQxaMMWI/AAAAAAAABlI/clXOIWYr4YY/s1600/Niech%2B%C5%BCyje....jpg" width="204" /></a></div>
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pierwsza część autobiografii
Zbigniewa Masternaka, pt.: „Niech żyje wolność”, przybyła do
mnie ze słonecznej Grecji w plecaku mojego
nastoletniego syna. Pożyczył ją od koleżanki i pochłonął w
jeden dzień. Fakt, że czytał coś z polskiej literatury
współczesnej, od razu wzbudziło moje czujne zainteresowanie.
Następnego dnia zakupiłem wszystkie dostępne książki autora i
właśnie przeczytałem pierwszą z nich.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Książka składa się z
kilkustronicowych epizodów ukazujących niełatwe życie ambitnego,
inteligentnego i utalentowanego autora, głęboko przekonanego o
swojej wyjątkowości. Sam o sobie pisze, że jest „orłem, któremu
przyszło żyć między kurami” i nie są to czcze przechwałki.
Swoim postępowaniem, ambicjami i marzeniami, zdecydowanie wyróżnia
się na tle otoczenia, choć z drugiej strony należy zaznaczyć, że
przynajmniej w pierwszej części wielotomowej sagi, poprzeczka nie
została zawieszona zbyt wysoko.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ogólnie można wyodrębnić w powieści
trzy wątki. Pierwszy, zajmujący najwięcej miejsca, ukazuje związek
bohatera ze świętokrzyską wsią, drugi dotyczy jego pobytu w
Lublinie podczas studiów na wydziale prawa UMCS oraz trzeci, chyba
dla samego autora najważniejszy, opisuje poszukiwania własnej
tożsamości i jego pierwsze próby literackie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;">W
powieści Masternaka jego rodzinna wieś, położona u podnóża Gór
Świętokrzyskich, w</span>gląda tak, jakby wieszczona i
przywoływana przez autora w ostatnim rozdziale książki apokalipsa
już się dokonała. Zniszczone, podupadłe, zabłocone gospodarstwa,
alkoholizujący się chłopi, uciekający za chlebem za granicę
młodzi mężczyźni i puszczające się na tyłach dyskotek
dziewczęta, a wszystko to spowite toksycznymi oparami totalnej
beznadziei, braku wiary w przyszłość, marazmu, gdzie nawet
górnolotny tytuł powieści jest zaczerpnięty ze szmirowatej
piosenki disco polo. Walka w imię sprawiedliwości społecznej
zostaje tu poddana walkowerem i sprzedana za kilka butelek taniego
wina i paletę bananów, zaś niezwykłość kręgów w zbożu,
okazuje się tylko jarmarczną sztuczką łasych na pieniądze
miejscowych cwaniaczków. Tu nawet defloracja nastolatki zostaje
wystawiona na pośmiewisko pijanych młokosów, a jedyne dwie
dziewczyny we wsi nie latające za chłopakami okazują się
lesbijkami. Także miejscowa piękność, zgrywająca dziewicę przed
wioskowymi kawalerami, obiekt westchnień autora, okazuje się
prostytutką pracującą w niedalekim mieście.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Atmosferę przygnębienia potęgują
powracające wciąż niespełnione marzenia autora o karierze
piłkarskiej, którą uniemożliwiła poważna kontuzja kolana.
Odczuwa on też przedwczesną śmierć ojca, który zginął
przygnieciony drzewem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rodzinna wieś jest więc dla autora
synonimem siedmiu plag egipskich, a jedyny ratunek widzi w ucieczce i
zrzuceniu przygniatającego go jarzma własnego dziedzictwa.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jednak, mimo przeprowadzki
do miasta i studiów podjętych na UMCS w Lublinie, koszmar trwa
nadal: nietrafiony kierunek studiów, wyalienowanie, brak pokrewnej
duszy, zawiedzione miłość, problemy finansowe, drobne kradzieże,
krępująca go coraz mocniej sieć kłamstw... Przypomina się bajka
o najsilniejszej w mrowisku mrówce, która nie dała rady na
miejskim jarmarku.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Równolegle rozwija się
wątek wkraczania bohatera w świat literatury. Poznajemy jego
pierwsze fascynacje i poszukiwania: Bułhakow, Gombrowicz, Neruda i
przede wszystkim mistrz nad mistrzami – Goethe. Przepisany pod
innym tytułem i wysłany na konkurs poetycki wiersz tego ostatniego,
staje się przepustką bohatera do świata poezji. W kilku umiejętnie
odmalowanych epizodach Masternak przedstawia obraz prowincjonalnego
środowiska artystycznego. To świat trzecioligowych wierszokletów,
podrzędnych konkursów poetyckich i jałowych warsztatów
literackich. Króluje tu wszechobecna zazdrość i zawiść,
megalomania, literacka ignorancja, pijaństwo, lewa kasa i pospolite
kurewstwo. Ławka rezerwowa kandydatów do nagrody Nike i Paszportu
Polityki, robi jeszcze bardziej przygnębiające wrażenie, niż
obraz wiejskiej żulerki.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W ten świat wypaczonych
wartości wkracza początkujący poeta, nie do końca jeszcze świadom
swych wyborów, piszący piłkarz, marzący o karierze piłkarskiej
poeta, który powoli dochodzi do oczywistej prawdy, że bez względu
na dziedzinę życia, w której przyjdzie mu się realizować, aby
wspiąć się na sam szczyty nie wystarczy tytaniczna praca i będący
jej efektem perfekcjonizm. Potrzebny jest jeszcze talent, bez którego
tonie się w odmętach przeciętności.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Wykreowany świat powieści
jest ponury, beznadziejny, mroczny (co podkreśla monochromatyczna
okładka książki), rozświetlany jedynie wtrącanymi niekiedy
ironicznymi uwagami, sarkazmem, zazwyczaj smutnymi anegdotami
(określenie tej prozy mianem sowizdrzalstwa, jest jakimś kosmicznym
nieporozumieniem).
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
W morzu zalewającej nas
masy nowych tytułów, wymuszonej polityką dystrybucyjną
największych sieci księgarskich, był to bardzo udany debiut, który
niestety udało mi się przegapić. Tym szybciej nadrabiam teraz
zaległości i tym uważniej będę śledził dalsze poczynania
autora, gdyż z pewnością jego twórczość jest warta uwagi i
wsparcia. </div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-87987352360570633442015-01-05T05:12:00.002-08:002015-01-05T14:52:25.781-08:00"Ymar" - Magdalena Maria Kałużyńska<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-Xun1mNcma6Q/VKqMWem-UiI/AAAAAAAABk0/UkQN4zekHuE/s1600/Ymar.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-Xun1mNcma6Q/VKqMWem-UiI/AAAAAAAABk0/UkQN4zekHuE/s1600/Ymar.jpg" height="320" width="213" /></a></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-color: black; color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">O czwartej nad ranem, po kolejnej
nieprzespanej nocy, inspektor Wojciechowski odbiera telefon
wieszczący morderstwo w uśpionym o tej porze mieście. Jednocześnie
w metafizycznym uniwersum sprzed siedmiu tysięcy lat, na spękanej i
spopielonej od gorąca równinie, pod jedynym drzewem, spowita w
białe szaty postać składa małe zawiniątko.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-color: black; color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-color: black; color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Tyle z czystym sumieniem możemy
ujawnić z fabuły nie odbierając czytelnikowi przyjemności z
obcowania z lekturą, gdyż
odkrywanie kolejnych szczegółów, to jak studiowanie trasy kolejki
przed wejściem do rollercoastera.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-color: black; color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Jest
to zresztą zupełnie niepotrzebne, gdyż autorka prowadzi czytelnika
przez wykreowane przez siebie światy pewnie, precyzyjnie odsłaniając
przed nim kolejne elementy skomplikowanej, inspirowanej filmem braci
Wachowskich układanki, w której internetowy matrix zostaje
zastąpiony światem transcendentalnym, zaś elementy świata
wirtualnego zostają włączone do świata rzeczywistego (wirtualny
portal randkowy jest miejscem akcji na równi z pokojem przesłuchań
czy prosektorium). Wzajemne korelacje tych światów, ich przenikanie
i oddziaływanie, są najsmaczniejszym, ale nie jedynym kęsem w tym
krwistym daniu.
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-color: black; color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-color: black; color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Bardzo
ciekawe są także zabiegi narracyjne, jakie wprowadziła autorka,
generując alternatywne stany naszej rzeczywistości i jednocześnie
każdy opisując przy użyciu innej narracji, z różnych punktów
widzenia i z odmiennie rozłożonymi akcentami. Niesamowitym efektem
jest brak chronologii wydarzeń zachodzących w świecie realnym przy
jednoczesnym jej zachowaniu w świecie transcendentnym (analizując
powieść w tym kontekście, miałem silne, pozytywne skojarzenia z
„Ptaśkiem” Whartona i „Paragrafem 22” Hellera). Może
właśnie dlatego, by to wszystko połączyć w jeden logiczny ciąg
przyczynowo skutkowy i aby nie pogubić się w dwuznacznościach,
autorka została skazana na bezwzględną precyzję języka. I
poradziła sobie doskonale. Język powieści jest stylistycznie bez
zarzutu, jasny, przejrzysty, komunikatywny, idealnie dopasowany do
misternej konstrukcji powieści. Duży plus, to brawurowo prowadzone
dialogi, wyraźnie zróżnicowane w zależności od płci bohaterów
(wypowiedzi pani patolog są bardziej emocjonalne i znacznie dłuższe,
niż wyważone i miejscami mrukliwe artykulacje pana inspektora).
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-color: black; color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-color: black; color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Kolejnym
smakowitym kąskiem są zamknięci przez cała niemal powieść w
klaustrofobicznych pomieszczeniach bohaterowie powieści. Są to
ludzie samotni, wrażliwi, zagubieni, „kobiety z przeszłością,
mężczyźni po przejściach”, którzy mimo samotności i problemów
w interakcjach z innymi ludźmi, są świadomi swych wyborów i
swojej wartości. Patolog i inspektor wyraźnie ciążą ku sobie,
lecz ich hardość i nieufności powoduje, że kiedy znajdą się
zbyt blisko, zaczynają oddziałać na siebie jak dwa jednobiegunowe
magnesy.
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-color: black; color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Obok
nich pojawiają się w książce dwie teoretycznie odczłowieczone,
ale praktycznie bardzo ludzkie postacie: starca Kliwena i prastarego
demona wciąż odradzającego się w łonie wiecznej Ewy. Pierwszy,
mimo deklarowanego braku uczuć zachowuje się bardzo po ludzku
podsuwając demonowi krowę, drugi zaś, mimo zdecydowanie
piekielnych proweniencji potrafi obsesyjnie zazdrościć człowiekowi
boskiego daru prokreacji, której sam u zarania dziejów został
pozbawiony.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-color: black; color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-color: black; color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Jedyne,
a przynajmniej tak mi się wydaje, co jest dla mnie w powieści
niezrozumiałe, to strach bohaterów przed transcendencją. Przecież
przyszłość po śmierci rysuje się w przewidywalnych i nader
mrocznych barwach, a i doczesne bytowanie w zderzeniu z
nieskończonością i niepoznawalnością wszechświata często jest
obarczone niepewnością co sensu swego trwania. Za dowód, że życie
nie kończy się wraz ze śmiercią, co stwarza szansę ogarnięcia i
poznania wszystkiego, dałbym się osobiście zabijać, pożerać,
wydalać i wskrzeszać w nieskończoność.
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-color: black; color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="background-color: black; color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;">Wszystko
w tej powieści wykracza poza konwencję wciąż jeszcze pogardzanego
przez krytykę głównonurtową horroru, dlatego największy plus
autorce daję za to, że nie próbowała na siłę wcisnąć się w
ramy tej konwencji, ale ramy konwencji rozciągnęła i dopasowała
do swojej prozy.</span></div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3713465853684927523.post-63285275212568927392015-01-03T00:32:00.000-08:002015-01-03T00:39:49.214-08:00"Rozmowy nad Nilem" - Nadżib Mahfuz<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-gJS_JuFh2g0/VKeneBZq7pI/AAAAAAAABkk/nPa8hgh4hFs/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-gJS_JuFh2g0/VKeneBZq7pI/AAAAAAAABkk/nPa8hgh4hFs/s1600/1.jpg" height="320" width="205" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W okolicach pierwszego dnia nowego roku
muzułmańskiego, przeszło tuzin wieków po tym, jak prorok Mahomet
z garstką wyznawców opuścił wrogą mu Mekkę i wyruszył w długą
podróż do Medyny, aby odmienić losy świata arabskiego, grupka
przyjaciół spotyka się na barce przycumowanej do nabrzeża Nilu w
Kairze, by w narkotycznych wizjach wyssanych z haszyszu kotłującego
się w bulgocącej nargili szukać ucieczki i zapomnienia.
Przyjaciele prowadzą przy tym rozmowę będącą w gruncie rzeczy
bezwładnym zlepkiem sentencji różnego sortu wymieszanych ze
zwykłym bełkotem, które tylko czasami układają się w jakąś
sensowną całość, co oczywiście nie do końca satysfakcjonuje
czytelnika mającego świadomość, że ową oazę spokoju na barce
otacza pulsująca i nieustannie zmieniająca się rzeczywistość
Egiptu końca lat sześćdziesiątych obfitująca w „olbrzymie
zmiany zapoczątkowane reformatorską polityką Nasera”. Musimy
wierzyć na słowo cytowanego wydawcy, gdyż do czytelnika docierają
zaledwie echa przemian obyczajowych, ani najważniejszych ani
najciekawszych dla ówczesnego obrazu epoki.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przyjaciele konwersują niczym studenci
pierwszego roku kulturoznawstwa na mocno przypalanej imprezie, a
miałkość tych dyskusji i ich pretensjonalność nie są jeszcze
najgorszą rzeczą, jaka przytrafia się czytelnikowi. Autorowi
zdarza się bowiem pisać rzeczy, o których nie ma większego
pojęcia. A to coś porusza się „z szybkością stu milionów lat
świetlnych” (lata świetlne to jednostka odległości, a nie
prędkości), a to „Ziemia musiała obracać się milion milionów
lat” by do czegoś tam doszło (a Ziemia obraca się zaledwie od
4,5 tysiąca milionów lat) to znów „pozostaną po kimś kości,
popiół, trochę żelaza oraz azot i woda” (a ja bym się jednak
upierał, że zostanie po nim cała tablica Mendelejewa).</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Książka rozczarowuje z każdym
przeczytanym akapitem, a ktoś sięgający po nią w nadziei
literackiego doświadczenia miejsc egzotycznych, "gdzie słodka woń
Arabii, gdzie tajemniczy Syjam” będzie głęboko rozczarowany.
Całe piękno Egiptu zostaje tu zredukowana do pogrążonego w
ciemnościach Nilu, oświetlanego jedynie odbitym od powierzchni wody
światłem latarń z przeciwległego brzegu rzeki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jeszcze bardziej rozczarowują
bohaterowie powieści. To bezbarwna, nijaka, pasożytnicza,
przypadkowa zbieranina kairskiego establishmentu (główny księgowy,
krytyk sztuki, aktor, literat, adwokat, urzędnik, dziennikarka,
studentka). Ich oportunizm, konformizm i niemoralność jest
charakterystyczna dla podobnych grup pod każdą szerokością
geograficzną i nie jest warta wspomnienia (to chyba jedyny aspekt
uniwersalizmu tej prozy, gdyż żadnego innego dopatrzeć się nie
mogłem).
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tu nawet mitotwórczy potencjał takich
postać historycznych, jak Kambyzes czy szalony kalif Al-Hakim
bi-Amrillah z dynastii Fatymidów, zostaje całkowicie zmarnowany.
Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć „Podróży z Herodotem”,
Ryszarda Kapuścińskiego i jego wędrówek po starożytnej Persji z
okrutnym Kserksesem, które dla egipskiego pisarza pozostaną
niedoścignionym wzorem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jedyną postacią „Rozmowy nad Nilem”
wartą uwagi jest stary opiekun barki, który niczym starożytne
bóstwo ogniska domowego czuwa nieustannie nad prawidłowym
przebiegiem cowieczornego spektaklu. W postaci starca sacrum przenika
się z profanum, pozwalając mu w pokrętny sposób godzić żarliwość
religijną ze stręczycielstwem.</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jednakże postać starca to za mało.
Może wystarczyłaby na opowiadanie, ale powieść zmęczyłem do
końca tylko z szacunku dla werdyktu członków szwedzkiej królewskiej akademii nauk.</div>
Robert Zarębahttp://www.blogger.com/profile/04110280051167731232noreply@blogger.com0